Katarzynka1 07.07.2010 20:11
Witam,do niedawna (obecnie mam 22lata) miałam bardzo niską samoocenę,uważałam,że nic mi się w życiu dobrego nie zdarzy,że mam wielkiego pecha,będę starą panną itp.I choć nic cudownego się nie zdarzyło,to od 2 lat,dokładnie nie pamiętam w jakim momencie,coś się w moim podejściu do życia i ludzi zmieniło (jednak nieśmiałość jeszcze trochę pozostała). Zaczęłam doceniać rzeczy na pozór zwykłe, cieszą mnie drobne rzeczy,sytuacje. Dostrzegam jak ciężkie życie mają inni ludzie. Optymistyczniej patrzę na świat.Uświadomiłam sobie,że moim życiowym powołaniem jest małżeństwo bądź stan wolny, ale tak głębiej czuję, że chciałabym jednak wyjść za mąż, znaleźć mężczyznę mojego życia (chociaż nigdy nie miałam chłopaka i na dzień dzisiejszy nic nie wskazuje na to, aby to się zmieniło, ale mam mimo wszystko nadzieję). Po za samym nastawieniem, które się zmieniło na lepsze mam jeszcze problem zdrowotny z oczami (zez). Przez to nie wychodzę do ludzi zbyt często, ponieważ się wstydzę,gdyż z wiadomych przyczyn,nie mogę nawet nikomu spojrzeć w oczy, co mnie krępuje, w dzieciństwie miałam z powodu tej wady wiele przykrości.
Tu pojawiają się moje pytania
1. czy w momencie urodzenia Bóg już wie jakie będzie powołanie każdego człowieka??
2. Czy jeśli mam (jeśli dobrze to nazwę) pragnienie wstąpienia w związek małżeński ,choć nie ma i jeszcze nigdy nie było "kandydata" do tego,to znaczy,że takie jest moje powołanie? Mogę być tego pewna?? Bo nie mogę tego porównać do kapłaństwa czy życia konsekrowanego,gdyż,gdy młody chłopak czy dziewczyna (niekoniecznie,ale najczęściej) czują w sobie powołanie,to wstępują do seminarium czy zakonu,ze stanem wolnym podobnie,a z małżeństwem jest zupełnie inaczej.
3.Czy rozmyślanie o tym jak to by było w narzeczeństwie czy małżeństwie,to grzech?
4. Czy oglądanie całujące się pary,życie małżeńskie w sensie codzienności(bez żadnych scen seksualnych) np w serialach i rozmyślanie,że tak mogło by wyglądać(moje)życie, to grzech?
5. Czy wyobrażanie sobie(mimo przykrości ze strony ludzi, które odczuwa się,j ako,że jest się gorszym np pod względem urody i inne,nie wiem co tacy ludzie myślą obrażając innych),że żyje gdzieś ktoś dla kogo jest się najważniejszą osobą w życiu,że pokocha mnie taką jaka jestem,bo to jest jeden z elementów miłości,czy to jest normalne??
1. Bóg zna przyszłość. Wie co człowieka czeka. Nawet kiedy umrze. Siłą więc rzeczy wie też, jaką drogę życia ostatecznie wybierze. Najprawdopodobniej też z góry wie, do czego jesteśmy Mu potrzebni... Ale...
Proszę nie myśleć, że Bóg ma swój plan i bezwzględnie go realizuje. Bóg wie jak postąpimy, ale nie znaczy, że nas zmusza do takich czy innych wyborów. Po prostu wie, co wybierzemy...
2. Nie zawsze ludzkie pragnienia się spełniają. Nie ma pewności, że Twoje, odnośnie do małżeństwa, też się ziszczą. Powołaniem każdego człowieka jest miłość. Ma ja realizować, jaką drogą życia by mu nie przyszło iść. Ty też: kochaj. A czy znajdzie się ten jeden jedyny, to już zostaw Bogu. Warto pamiętać, ze zdecydowana większość kobiet jednak kogoś takiego znajduje...
3-4-5 Rozmyślanie o tym, jak by to było w małżeństwie, bez wyobrażania sobie współżycia seksualnego, nie jest grzechem...
Piszesz o braku urody, o kłopotach z oczami. Może to głupie pytanie, ale czy próbowałaś to korygować okularami? One, dobrze dobrane, nieraz dodają urody. Czasem pomaga też zmiana fryzury. No i jeszcze jedno: naprawdę brzydcy mogą być tylko ludzie, którzy się nie uśmiechają. Uśmiech czyni piękną nawet starą i pomarszczoną twarz...
J.