Gość 17.06.2010 16:12

Witam,

znam wielu ludzi z kościołów ewangelicznych. Wszyscy, których znam, bardzo chętnie uczestniczą w nabożeństwach niedzielnych ( a trwają one od 2 godzin do 3), a często spotykają się na modliwie w inne dni tygodnia.

Z drugiej strony, kiedy ktoś jest wyjątkowo zapracowany lub bardzo czymś zajęty nie uważa się za grzech nie pójścia w jakąś niedzielę na nabożeństwo - chociaż, gdy sie to powtarza, to już próbuje się tę sprawę wyjaśnić.

Nie rozumiem, dlaczego w Kosciele katolickim jedno z częściej zadawanych pytań, to " czy muszę jeszcze isć na mszę, czy mam już ją zaliczoną?", "czy msza z dnia x liczy mi się na y, czy też muszę iść drugi raz?".

Jak to się dzieje, że mimo, iż msza katolicka jest tak krótka, ludzie starają się ją jakoś "zaliczyć". A przecież w KKK jest powiedziane, ze to szczyt chrześcijańskiego życia.

Tymczasem w kościołach ewangelicznych ( przynajmniej w Polsce) ludzie tak chętnie biorą udział w nabożeństwach, chociaż wcale nie twierdzą, że to jest jakiś najważniejszy, wyjątkowy czas...?

pozdrawiam

Odpowiedź:

Nie wiem czy często pojawiają się pytania "czy mam zaliczona Mszę". Na ilość czytelników portalu, sięgającą dziennie prawie tysiąca osób, to chyba nikły ułamek. A pytania te rodzą się najczęściej nie z chęci "zaliczenia", ale troski o to, by być w porządku.

Choć prawdą akurat jest, że katolicy niezbyt sobie cenią możliwość uczestnictwa w niedzielnej Mszy. To chyba kwestia tego, że w tej wierze się wychowali. Chrześcijanie ewangelikalni najczęściej sami wybierali taką wspólnotę. Warto byłoby się więc przyjrzeć, jak na owe niedzielne nabożeństwa chodzą dzieci tych, którzy tę wspólnotę wybrali. I nie zapominać, że wśród katolików też wielu jest takich, którzy z radością maszerują na niedzielne spotkania swojej wspólnoty...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg