Gość 16.06.2010 13:46
Witam.
Mój problem odnosi się do nieraz już "wałkowanego" tematu mp3, lecz w nieco innym kontekście.
Dość przekonujące są dla mnie liczne argumenty przytaczane na tym portalu, mówiące o tym, że ściąganie muzyki z internetu nie jest grzechem, o ile oczywiście wykorzystywane jest tylko na własny użytek. Taką opinię podziela również większość księży czy osób ściśle związanych z Kościołem, u których zasięgałam rady. Mimo wszystko skrupuły raz po raz powracają, wobec czego zdecydowałam, że co się da "ulegalnię", tzn. po prostu zakupię, a utwory/płyty niedostępne na polskim rynku będę odsłuchiwać za pośrednictwem internetu i mp3. Wydawało mi się to dość sensownym i odpowiednim rozwiązaniem problemu, postanowiłam go jednak skonsultować na spowiedzi. I tak skonsultowałam na ... trzech spowiedziach. Dwóch księży powiedziało, żeby się tym nie przejmować i ściągać wszystko bez skrupułów - zastrzegli jednak, że nie znają się specjalnie na kwestii mp3 jako grzechu czy niegrzechu, a trzeci, ostatni ksiądz powiedział (pewnie, bez takiego stwierdzenia "za bardzo nie wiem, ale...), że zasada jest taka, że jeśli tylko istnieje podejrzenie co do tego, że utwór może być czyjąś własnością, nie należy go ściągać. Powiedział, że takie ściąganie to wiążę się z ludzką chciwością.
Mimo, iż ten ostatni spowiednik był w mniejszości, to stosuję się do jego zaleceń, jednak bez specjalnego przekonania. Jeśli bowiem jakaś płyta nie jest i nie będzie już prawdopodobnie dostępna na polskim rynku, bo ukazała się stosunkowo dawno (kilka-kilkanaście lat temu), a zespół nie jest szczególnie u nas popularny, to wtedy ściąganie z internetu wydaje mi się być całkowicie uzasadnionym (nawet z punktu widzenia wykonawcy, który chyba nie chciałby, żeby jakaś jego piosenka "wymarła" w pamięci słuchaczy) i szczerze powiem w tym wypadku nie mam specjalnie wyrzutów sumienia... A jednak ta wypowiedź jednego ze spowiedników zachwiała moje poczucie, że na pewno działam dobrze. Trudno mi też w sumie zarzucić tu chciwość - muszę powiedzieć, że nie zamierzam wykorzystywać sytuacji, że jakiś utwór jest niedostępny i np. specjalnie na takowe polować, nie chcę rownież drogą darmowego ściągania muzyki poznawać nawet nowych utwórów. Czasem mi tylko żal, że jakaś piosenka (z czasów, gdy wyrzuty mnie jeszcze nie trapiły), która np. przywołuje bardzo miłe wspomnienia nie może być już przeze mnie słuchana...
Nie wiem, czy mogę nie posłuchać spowiednika, jeśli nie przekonują mnie w pełni jego tłumaczenia, a sama materia ściągania z internetu mp3 jest wątpliwa w kontekście rzekomego grzeszenia...?
Dwóch spowiedników powiedziało Ci przecież co innego... A co do trzeciej wypowiedzi... Twoja postawa nie wynika z chciwości. Ty traktujesz muzykę tak, jak się ją powinno traktować: jak sztukę, nie jak worek buraków. To dobrze ze nie chcesz, by piękne utwory zostały zupełnie zapomniane tylko dlatego, ze żadna wytwórnia płyt już ich nie wydaje. Moim zdaniem nie musisz mieć z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia.
J.