Gość 15.01.2025 13:33

Szczęść Boże,

Bodajże św. Ignacy Loyola twierdził, że nawet jeżeli człowiek przez moment jakąś myśl grzeszną "przytrzyma" i będzie miał przyjemność, ale się wkrótce zorientuje i odrzuci, to nie ma grzechu ciężkiego. Przynajmniej tak to zrozumiałem.

Czy coś podobnego działa na grzechy czynem?

Dzisiaj pomagałem przyjaciółce - ilość myśli, żeby wykorzystać to i współżyć była przygniatająca... Większość odrzucałem od razu ,część chwilowo się utrzymywała właściwie nie wiem czemu. Potem przyszła pomoc i zdarzały się momentami spojrzenia "ale ona piękna", dopiero po chwili zdobywałem się na siłę, by to spojrzenie odrzucić. To jest jeden z przykładów z życia, czemu zadałem powyższe pytanie - takie sytuacje się zdarzają co jakiś czas, nigdy nie wiem czy ogólna wygrana (nie zaproponowałem tego czynu ani nie zainicjowałem jakoś) jest "wystarczająca"*, czy jednak chwilowe przyzwolenie na np. pożądliwe spojrzenie (przez zwykłą słabość) powoduje, że jednak powinienem iść do spowiedzi _zawsze_ w takiej sytuacji.

* - nie piszę tego, bo chcę iść drogą najmniejszego oporu. Po prostu "wystarczająca" w sensie "nie ma grzechu ciężkiego", wiadomo, że docelowo będę chciał dalej wzrastać... ale nie chcę panikować ani się usprawiedliwiać za bardzo, dwie skrajności w które ciągle wpadam.

Bóg zapłać za odpowiedź

Odpowiedź:

Skoro przychodziło zreflektowanie się, to potraktowałbym to jako pokusę, nie jako grzech.

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg