Gość 13.06.2010 13:00
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
W sierpniu (2009) byłam u spowiedzi generalnej. O pewnym grzechu nie pamiętałam dokładnie czy popełniłam go będąc dzieckiem czy po 7 r. życia. Powiedziałam na spowiedzi, że czy mam go powiedzieć, bo chyba go popełniłam, jak miałam kilka lat. Spowiednik powiedział, że do 7 r. życia coś takiego, że nie ma się grzechów (nie pamiętam już teraz jak to sformułował). Najpierw kiedy powiedziałam spowiednikowi, to mówiłam "chyba", ale za chwilę powiedziałam takim pewnym głosem, że tamten grzech popełniałam będąc dzieckiem. Dzisiaj mi się o tym przypomniało i nie wiem na pewno, czy wtedy, nie pamiętam. Dodam że to może być materia ciężka. I nie wiem, co mam zrobić, czy iść do spowiedzi? Od tamtej spowiedzi generalnej przez kilka miesięcy co jakiś czas mi się coś przypominało i mówiłam na kolejnych spowiedziach. W międzyczasie miałam inne wątpliwości i męczyło mnie skrupulanctwo. Dwa miesiące temu powiedziałam na spowiedzi, że co ja mam zrobić, bo różne grzechy wyolbrzymiam, które później okazują się nie być ciężkie. Spowiednik powiedział m.in. że to jak na poprzednich spowiedziach się wyznawało, to najważniejsze, że się chciało dobrze, a że później się pomyślało, że można było inaczej nazwać, to już nieważne. I teraz miałam dwa miesiące spokoju, aż tu nagle dzisiaj mi przyszła tamta wątpliwość. Nie mam pojęcia co mam zrobić, proszę o radę. Bardzo dziękuję.
Proszę słuchać spowiednika i nie wracać do tych dawnych spraw. Zwłaszcza, gdy nie ma pani pewności, ze coś było tak albo inaczej. Pani problemem nie jest to, ze Bóg Pani czegoś nie wybaczył. Pani problemem jest to, że zamiast rozumem, kieruje się Pani lękiem. Tym lękiem, który towarzyszy skrupułom. Proszę zaufać Bogu, że naprawdę chętnie wybacza skruszonemu grzesznikowi. Żal jest tu najważniejszy, a nie doskonałe wyznanie grzechów. W tej ostatniej dziedzinie wazne jest tylko to, by niczego waznego celowo nie zatajać. Tylko tyle.
J.