Gość 24.05.2010 01:00

Witam,

ostatnio chyba trochę podupadam w swojej wierze, co do której przekonany byłem, że jest pewna i nieugięta. Żyje normalnie, próbuję kochać Boga tak jak tylko mogę najlepiej - nie wstydzę się tego. Swoim postępowaniem nie afiszuję się przed znajomymi ale też Boga nie pozwalam obrażać. Staram się "bronić" Go (jeśli tak mogę powiedzieć) przed ludźmi którzy nie wierzą i zarzucają Jemu lub Kościołowi wiele. Zawsze proszę Ducha Świętego o pomoc w takich sytuacjach, tak by to co mówię (jak tłumaczę) nie było moim "widzi mi się" a tym co danej osobie warto w konkretnej sytuacji powiedzieć.

Niestety w ciągu ostatnich tygodni "zmarkotniałem". Bardzo często zawierzam się Bogu w modlitwie. Najżarliwiej jak tylko mogę proszę o to by umocnił mnie w mojej wierze. Proszę Go zawsze o jedno - by mnie kochał i pozwolił mi kochać Jego samego całym moim życiem. Oddaje mu je. Oddaje mu siebie. Chciałbym żeby mnie jakoś natchnął, wypełnił. Ciężko mi jest to dokładnie opisać bo to dość wrażliwa uczuciowa kwestia. Po prostu takie: oto jestem, weź co chcesz bo i tak jestem cały Twój! Bądź ze mną, zawsze i wszędzie. Dałeś mi wolną wolę więc ją wykorzystuję i chce Ciebie i tylko Ciebie. Zgadzam się na to w pełni świadomie.

A mimo wszytko jakoś tak - cicho. Tak trochę "bez odzewu". Może to i grzech z mojej strony - już sam nie wiem. Czasami to chciałbym, żeby wręcz szepnął mi do ucha, że słyszy. Dał jakiś znak. Może za dużo wymagam?

Trochę to wszystko wygląda jak fanatyzm. Wiem. No ale skoro proszę właśnie o to, to czy musi być taki ukryty?

Jak go prosić o Jego samego? Jak wołać? Jak się modlić? Jak nie tracić wiary, że ON tam jednak jest i mnie słyszy? Jak zyskać tą pewność, że choćby miliony pękały ze śmiechu to i tak będę z całą mocą i pewnością mógł powiedzieć: Boże jak dobrze, że Cię mam! Jak poczuć Jego miłość, obecność?

Patryk

Odpowiedź:

Zobacz TUTAJ

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg