Onka
22.02.2010 22:29
Witam,
widziałam Pańskie odpowiedzi na temat irydologii. W internecie zaś znalazłam takie zdanie:
"Praktyka ta, choć bardzo popularna, nie posiada jednak podstaw naukowych, natomiast jest to na pewno jedna z wielu metod jasnowidzenia. Dokument Watykański o New Age klasyfikuje irydologię pod ofertę związaną z Erą Wodnika."
Czy zatem mogę ufać Pana wypowiedziom, skoro nie ostrzegają one o zagrożeniu?
I choć naprawdę podziwiam to, ile wysiłku Pan (Panowie, Panie ;)) wkładacie w ten portal, mam coraz większe wątpliwość, dlaczego to akurat Pan J. ("czepiam się" jego,bo udziela najwięcej odpowiedzi) jest tutaj uznany za autorytet i tym samym udziela odpowiedzi na pytania? Z tego co wiem, Pan J. jest osobą świecką. Skąd w takim razie pewność, że jest osobą kompetetną do udzielania takich odpowiedzi?
proszę o niepublikowanie mojego adresu e-mail.
Odpowiedź:
Najdłuższa chyba odpowiedź jaką w tym serwisie zamieszczono na temat irydologii brzmiała:
"Irydologia to w zasadzie nie metoda leczenia, ale diagnozowania chorób. Trudno dopatrzyć się w tym magii. Ale o przydatności tej metody do diagnozy chorób musiałby wypowiedzieć się znający się na sprawie lekarz".
A pytanie brzmiało:
"Dużo pisano i mówiono o szkodliwości duchowej homeopatii. Chciałabym zapytać czym jest irydologia - czy to jakaś wiedza tajemna, niezgodna z wiarą? Czy chrześcijanin może leczyć się u irydologa?"
Na dwa inne pytania o irydologię odpowiedziałem podobnie. Podtrzymuję wszystko, co tu napisałem. Irydologia, co by o niej nie pisano, jest metodą diagnostyczną. Nie metodą leczenia. Gdzie tu miejsce na magię czy spirytyzm? Może jasnowidzenie? Czy to, ze irydolog zajrzy w oczy i powie, na co ktoś może chorować teraz albo w przyszłości jest zaraz jasnowidzeniem? Oszustwem może i tak. Można z perspektywy medycznej krytykować skuteczność tej metody. Ale na czym miałby polegać związek takiej metody z siłami tajemnymi? Nie twierdzę, ze irydologia nie wpisuje się w modę na New Age. Ale żeby zaraz widzieć tu konszachty z diabłem?
Na stronach informujących o zagrożeniach duchowych dość często można spotkać artykuły ludzi, którzy wszędzie i we wszystkim widzą zagrożenie duchowe. Nawet w figurkach słoni z wzniesionymi do góry trąbami. Obawiam się, że bijąc na alarm ciągle i bez przerwy powodują, że ludzi przestają widzieć zagrożenie nawet tam, gdzie jest ono naprawdę duże. Bo głównym zagrożeniem dla chrześcijanina jest grzech. Świadomy i dobrowolny wybór zła. A nie to co połyka, kto mu patrzy w oczy, czy to, co nosi na palcu albo jakiej słucha muzyki. Co więcej, moim zdaniem należy zadać pytanie, jaka jest wiara kogoś, kto nie wierzy w skuteczność modlitwy "zbaw nad ode złego". Czy naprawdę Bóg nie ma w świecie nic do powiedzenia, a wszystko zależy od nas, od tego, na jakie niebezpieczeństwa bezwiednie się wystawimy? To kim jest w takim razie Bóg? Po co nam On, skoro sami, o własnych siłach możemy uciec przed duchowymi zagrożeniami? I nie może nas ustrzec przed diabłem nawet wtedy, gdy przypadkiem zetkniemy się z przedmiotem używanym do praktyk magicznych?
Szczerze mówiąc mam już serdecznie dosyć tłumaczenia się każdemu po kolei, kto podważa moje kompetencje do odpowiadania na pytania czytelników w tym serwisie. Mam umieścić kopię dyplomów na stronie? Przecież dyplom ukończenia teologii o niczym jeszcze nie świadczy. Mam swoje CV opublikować? A co to ma do kompetencji moich odpowiedzi? Na większość zadawanych tu pytań znaleźć można odpowiedź w Katechizmie Kościoła katolickiego czy Kodeksie Prawa Kanonicznego. Są akademickie podręczniki, są artykuły w internecie. Nie twierdzę, że nie mogę się pomylić. Ale czy gdybym był księdzem, to moje kompetencje automatycznie wzrosną? Przecież Ducha Świętego daje sakrament bierzmowania, nie kapłaństwa...
Od lat odpowiadam na pytania praktycznie sam nie dlatego, ze uważam się za autorytet. Powód jest znacznie prostszy: wszyscy współpracownicy po miesiącu - dwóch tracą cierpliwość. Księża też. Nikt związany z portalem nie chce tego robić. Kto żyw ucieka od tego jak od zarazy. Powodem są między innymi tego rodzaju teksty. I złośliwości wypisywane czasem zarówno tu (kasujemy je) jak i na innych stronach w internecie. Jeśli uważasz, że jestem osobą niekompetentną do odpowiadania na pytania, z którymi powinien umieć się zmierzyć każdy wierzący, a zwłaszcza ksiądz czy katecheta, to nie musisz tu zaglądać. Szukaj odpowiedzi na swoje pytania gdzie indziej.
J.