nick 18.02.2010 23:05

Szczęść Boże

Właśnie jestem w trakcie rekrutacji do służby więziennej. Dodam że nie ma tam żadnych punktów a ni nic takiego, więc reguły gry nie są uczciwe tak jak w policji, gdzie za wszystko dostaję się punkty i ten kto ma najwięcej ten się dostaje. Po prostu decyzja o przyjęciu zależy od kilku ludzi najwyżej postawionych. Przeszedłem wszystkie testy i teraz czekam na odpowiedź. W trakcie rekrutacji dowiedziałem się że dokumenty złożyło bardzo dużo osób między którymi wybierano kto ma uczestniczyć w dalszej rekrutacji ( ja nie miałem takiego problemu bo do mnie sami dzwonili bo wtedy było mało chętnych i był to początek rekrutacji ). W związku z tym obawiam się, że mogą wejść osoby "po znajomości", chociaż kadrowiec zapewniał, że tak nie ma w co raczej nie wierzę. Kolega wspominał, że powinni mnie przyjąć i z resztą pewna osoba, która tam pracuje w administracji uważa że jak już jestem na tym etapie to jestem praktycznie przyjęty. No i w związku z tym mam takie pytanie:
1) Czy jeżeli pewna osoba wspomni o mnie, żeby mnie przyjęli bo już tam pracowała i zna kadrowca lub kierowników to czy jest to grzech ? dzięki temu wydaje mi się, że będę miał łatwiej gdyż będzie to z polecenia... dodam że cała rekrutacja była uczciwa tzn testów po znajomości nie zdałem.... przypomnę że decyzja o przyjęciu zależy od kilku najwyżej postawionych ludzi a nie od punktów
2) Czy praca po znajomości jest grzechem ? jeżeli tak to czy ciężkim czy lekkim ? Jak za taki grzech zadośćuczynić ? Czy zwolnić się z pracy ? A jeżeli ktoś ma rodzinę ( ja jeszcze nie mam ) to też powinien sie zwolnic ?

Proszę o odpowiedź. Z góry dziękuję.

Odpowiedź:

Jeśli uczciwie przeszedłeś wszystkie testy, to nie ma najmniejszego moralnego problemu. Zdobycie pracy "po znajomości", gdy się ma odpowiednie kwalifikacje, gdy nikt z tego powodu nie został wbrew prawu zwolniony, gdy ktoś nie stworzył dla nas fikcyjnego miejsca pracy, nie jest problemem moralnym.

Pracę zawsze dostaje się "po znajomości". Pracodawca rozmawia i nie patrzy tylko na kwalifikacje. Wybiera tego, który mu bardziej odpowiada. Jeśli już kogoś zna albo wie, ze ktoś inny tego konkretnego człowieka poleca, to trudno się dziwić, że wybiera do zespołu właśnie kogoś takiego. "Człowiek z ulicy", nawet jeśli posiada kwalifikacje, to zawsze ryzyko. Zawsze się może trafić ktoś, kto kwalifikacje ma na papierze. Albo ktoś, z kim nie będzie można wytrzymać...

Przy okazji: przeświadczenie, że w życiu wszystko zależy stopni na świadectwie i dyplomów ukończonych kursów jest iluzją. Szkoda że w dyskusji nad szkolnymi reformami na sprawę stopni patrzyło się tak, jakby były miernikiem wartości człowieka i jego przydatności do wszelkich zadań... Szkoda, że ludzie o takim myśleniu decydowali o zmianach w oświacie...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg