BioZ 05.12.2009 13:51

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Kiedy mniej więcej Kościół odciął się od stanu, w którym ze swojej strony (albo w obronie) próbował połączyć teologię i nauki przyrodnicze (vide Galileusz, Kopernik i inne sztampowe przykłady)?

Pozdrawiam,
BioZ

Odpowiedź:

Problem jest nieco bardziej skomplikowany. Dlaczego?

Zauważyć na początku wypada, że przez całe wieki nauka i teologia szły razem. Warto przypomnieć, że Kopernika, który swoje dzieło "O obrotach sfer niebieskich" chyba nawet dedykował papieżowi, nigdy nie spotkała za głoszone przez niego poglądy żadna szykana ze strony Kościoła. Nie tylko dlatego, ze jasno oddzielano co jest teologią, a co naukami przyrodniczymi (to wcale pod koniec średniowiecza i chyba nawet znacznie dłużej nie było takie jasne) ale dlatego, że nikt nie próbował wykorzystywać nauk przyrodniczych do walki z teologią...

Jeśli teologowie tak mocno przeciwstawiali się później helicentryzmowi, to z powodu wykorzystywania go do podważania prawd ściśle teologicznych. W wypadku heliocentryzmu rozumowanie przeciwników Kościoła wyglądało mniej więcej tak: jeśli człowiek nie jest w centrum Kosmosu, to wcale nie jest najważniejszym stworzeniem Boga, a więc Biblia kłamie. Czy z takim wnioskiem teologowie mogli się zgodzić?

Co więcej, ostateczny dowód, ze to ziemia krąży wokół słońca udało się przeprowadzić dopiero bodaj w XIX wieku. Wcześniej była to tylko niepoparta naukowymi obserwacjami teoria. Jeśli bazując na nieudowodnionej teorii próbowano walczyć z teologią, to czy może dziwić, że teologowie sprzeciwiali się takiej teorii?

Owo nieszczęsne przekroczenie kompetencji przez niektórych przyrodników (niektórych, bo wystarczy poczytać np. prace Whiteheada, żeby zobaczyć, że zawsze byli ludzie, którzy oba stanowiska umieli pogodzić) powtórzyło się przy teorii Darwina. Jeśli człowiek pochodzi od małpy, to nie został stworzony przez Boga, a wiec Biblia kłamie - twierdzili ateizujący zwolennicy Darwina. Czy to wniosek uprawniony?

Kościół nie może się upierać przy lepieniu człowieka, skoro z dawien dawna egzegeci widzieli w tym tylko obraz pokazujący, że człowiek jest cząstką świata przyrody. I jest. Teoria ewolucji temu nie przeczy. Skąd wiec problem? Ano znów z tego wniosku. Przyrodnicy, zamiast trzymać się konsekwentnie swojej działki, łatwo wyciągają ze swoich badać wnioski filozoficzne i teologiczne. Trzeba jasno powiedzieć, że takie wnioski nie są tak naprawdę wnioskami naukowymi. To filozoficzne czy teologiczne poglądy tych ludzi, wynikające z jakiejś interpretacji odkryć naukowych, ale wcale nie będące częścią nauk przyrodniczych. Każdy, kto miał na studiach przedmiot taki jak metodologia (nauk) powinien to rozumieć...

Przykład: wiele lat temu pewien astronom wypowiadał się na temat naukowości książki Michaliny Wisłockiej "Sztuka kochania". Występował jako autorytet. Wszak był naukowcem. Dopiero ktoś złośliwy zauważył, że ciała niebieskie nie kierują się tymi samymi zasadami, co ciała ludzkie i pan profesor nie ma w dziedzinie seksuologii większych kompetencji niż pierwszy lepszy człowiek z ulicy. Z przyrodnikami i teologią jest podobnie...

Kościół nie tyle więc przeciwstawiał się nauce, co występował przeciwko nadużyciom polegającym na wykorzystywaniu odkryć naukowych do ośmieszania wiary. Choć, co trzeba przyznać, teologowie też nie zawsze potrafili trzymać się wyznaczonych im przez metodologię pozycji. Tyle że ich przeciwnicy robili dokładnie to samo. Więcej, to oni całe spory wywoływali...

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że problem jest już od dawna wyjaśniony. Co najmniej od trzydziestu lat. Wystarczy poczytać trochę książek z dziedziny... na uczelniach katolickich nazywanych filozofią przyrody. Mimo to na różnych internetowych forach toczą się na ten temat zażarte dyskusje. Widać ich uczestnicy często nie mają zielonego pojęcia o sprawach, w których się wypowiadają. A jeśli mają przy tym tytuły naukowe, to są najzwyczajniej w świecie ignorantami. Bo powinni znać metodologiczne granice swojej dziedziny nauki i rozróżniać, kiedy wypowiadają się jako autorytet naukowy, a kiedy dyskutują jako domorośli filozofowie...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg