Monika P. 17.11.2009 00:54
Szczęśc Boże,
dręczy mnie pewna rzecz. Otóż mój kolega z czasów gimnazjum odezwał się do mnie po kilku latach od ukończenia szkoły. Bardzo chciał się ze mną spotkać, mówił że miło mnie wspominał z czasów szkoły po tak długiej przerwie chciał ze mną porozmawiać. Raz się z nim spotkałam ale niestety lokal w którym mieliśmy się spotkać i porozmawiać był zajęty, w zwiąku z czym termin ten przełożyliśmy na inny dzień. Dużo razy pisał do mnie na portalu n-k z pytaniami o kolejne spotkanie bo ciągle chciał porozmawiać, ja jednak ciągle odkładałam te spotkanie, bo zawsze miałam ważniejsze rzeczy do roboty, albo brak ochoty na spotkanie, albo nauka w szkole, albo jakieś spotkanie z kimś innym. Również wiedziałam o tym, że on od jakiegoś czasu ma problemy rodzinne i ma w planach się rozwodzić, więc podejrzewałam że to o to chodziło (i to że w tym czasie lokal akurat był zamknięty potraktowałam jako jakiś znak żeby jednak nie mieszać się w jego sprawy), więc nawet później już nie chciałam się mieszać w jego sprawy i zbytniej ochoty na te spotkanie też już nie miałam.
Zbieg okoliczności był taki, że w ten sam dzień w którym wysyłałam mu życzenia świąteczne i napisałam do niego maila co słychać oraz że możemy się spotkać, dowiedziałam się że popełnił on samobójstwo. Było to dla mnie wielkim szokiem. Chodziło to jednak o jego sprawy rodzinne tak jak podejrzewałam. Teraz mam ogromne wyrzuty sumienia i wiem że bardzo chciał porozmawiać z kimś a ja nie miałam dla niego czasu. Zawsze odkładałam te spotkanie. Gdybym z nim porozmawiała, wsparła go, chłopak miałby bratnią duszę, może do tej tragedii by nie doszło. Z rozmów jego kolegów wiem że od ostatnich tygodni chłopak był bardzo załamany, a ja przez mój brak czasu dla niego może jeszcze bardziej swoim zachowaniem załamałam go do tego stopnia, że chłopak chciał się komuś wyżalić a ten ktoś czyli ja nie miał ochoty na spotkanie. Przez to jeszcze bardziej może się ząłamał. Czuję się winna jego śmierci, może jednak bym mu pomogła i do jego śmierci by nie doszło. Chciałabym cofnąć czas.
Mam pytanie, czy muszę się z tego spowiadać że po części przyczyniłam się do samobójstwa kolegi? Bardzo nurtuje mnie ta cała sytuacja, wciąż czuję się winna. Czy jest to grzech ciężki z którego trzeba się spowiadać?
Z góry dziękują za odpowiedź