Klara 14.11.2009 16:44
Szczęść Boże. Dziękuję za poprzednie odpowiedzi.
Piszę, ponieważ mam kolejny problem.
1. Pamiętam, że od kiedy byłam małym dzieckiem, lubiłam wyobrażać sobie, że jestem już dorosła, że mam męża, dzieci... Nie chodzi mi tu o żadne nieczyste myśli. Ja się po prostu od tego uzależniłam. Nie wiem, jak sobie z tym radzić. Zwłaszcza, że tak naprawdę to nie chcę mieć nigdy męża ani dzieci. Chcę swoje życie w całości poświęcić nauce. Gdy parę miesięcy temu to sobie w pełni uświadomiłam, przestałam myśleć o mężu, dzieciach i tych sprawach, jednak po pewnym czasie to znów powróciło. Te myśli są miłymi myślami. Czuję, jakby coś mnie kusiło, żeby jednak prowadzić taki łatwy, lekki i przyjemny styl życia jak typowa "szczęśliwa, kochająca się rodzinka"... Bo bycie naukowcem wymaga wielu poświęceń, wytrwałości, cierpliwości... Ale jest to moje powołanie, tego w życiu najbardziej pragnę. Jednak przez te nawracające myśli nie mogę się na niczym skupić, przez chwilę jakby "odpływam w to wszystko", marnuję czas, później nie mogę się odnaleźć, chodzę po pokoju w kółko, mam ochotę wszystko rozwalić, czuję, jakby coś waliło mi się na głowę, przygniatało mnie... nie mogę skupić się na matematyce, fizyce, czytaniu lektur... tym, co przecież lubię, i co sprawia, że czuję się lepiej.
Jak się pozbyć tych myśli? Jak odegnać to złudne, "miłe uczucie", które tak naprawdę jest jak narkotyk...? Na chwilę daje złudne, krótkotrwałe poczucie "szczęśliwości", a tak naprawdę wyniszcza i uzależnia...
2. Ostatnio też myślałam sobie o "moim mężu". Takie głupoty. Pomyślałam sobie, że nikomu nie pozwolę się dotknąć, tylko mojemu mężowi, nikt nie będzie mógł na mnie dłużej patrzeć, tylko mój mąż... Nie chodziło mi tu o żaden nieczysty dotyk, nieczyste spojrzenie, nawet nie wyobrażałam sobie tego, tylko teoretycznie pomyślałam. I poczułam jakieś bardzo przyjemne uczucie. Co Odpowiadający o tym myśli? Czy mogła to być przyjemność seksualna? Jeśli tak, to jak się z tego wyspowiadać?
3. Jest jeszcze inna sprawa. Emocje. Często nie potrafię rozpoznać, jaka do czego należy, bo nakładają mi się, jedna na drugą, czasami jakaś np. muzyka, obraz przywołuje jakąś emocję z podświadomości, czasami muszę się długo zastanawiać, z czym to czy tamto mogło być związane, przypominam sobie po jakimś czasie, że wtedy a wtedy czułam coś podobnego, i jakiś tam szczegół, powiedzmy z tego obrazu, w tej sytuacji również się pojawił...
Podobnie, jakaś emocja, nie wiem skąd, pojawiła się u mnie, gdy zobaczyłam w książce protret chłopaka (zwykły rysunek, uśmiechnięty chłopiec). Było to bardzo mocne uczucie. Wyobraziłam sobie pod wpływem tego, że ten chłopiec to mój syn, ja jestem jego mamą. Jako mama żartuję z nim, że "przystojny z niego chłopak" i żartobliwie rozpinam górny guzik jego koszulki.
Nie myślałam wtedy jednak nic o seksie, nie miałam też takiego zamiaru... Tylko bardzo martwię się, że niepotrzebnie poddałam się tej emocji... I czy to, co sobie w związku z tym pomyślałam, wyobraziłam... Czy to nie był grzech...? Jeśli był, to w jaki sposób o nim powiedzieć na spowiedzi? Wiem, że na spowiedzi trzeba mówić, co się zrobiło, a nie szukać na to nazw, ale opowiadanie tego chyba trochę za długo potrwa... Bardzo proszę o radę.
Mam jeszcze jedno pytanie, dotyczące tańca... Osobiście nie zajmuję się tańcem, ale ciekawa jestem, czy taniec to nie jest narażanie się na grzech... Nie wiem, jak ująć swoją wątpliwość, ale słyszy się, że w tańcu dużą rolę gra tzw. "chemia", zmysły itd... Ja do tego podchodzę raczej żartobliwie, gdy to słyszę ;) Ale proszę rozwiać moją wątpliwość.
Przepraszam za tak długi tekst, i z góry dziękuję za odpowiedź.