ja 02.11.2009 12:35
Nie mam własnej rodziny natomiast mam starsze rodzeństwo z licznym potomstwem. Denerwuje mnie gdy podsyłają mi dzieci do opieki albo przyjeżdżają na niedzielne obiadki. Z drugiej strony mam wyrzuty sumienia, że jestem skrajną egoistką bo przecież "tyle mam do roboty" i mogłabym im więcej pomagać. Jak wyznaczać granice w życiu rodzinnym aby nie łamać przykazania miłości bliźniego a równocześnie być w zgodzie z samym sobą w myśl powiedzenia "lepsza marchewka z miłością niż wół z nienawiścią"? Czy jeśli chcę się z nimi spotykać "od święta" przy kawie a nie co tydzień przy obiedzie to coś jest ze mną nie tak? Czy to egoizm i trzeba z nim walczyć czy norma w stosunkach z dorosłym rodzeństwem?