ja 02.11.2009 12:35

Nie mam własnej rodziny natomiast mam starsze rodzeństwo z licznym potomstwem. Denerwuje mnie gdy podsyłają mi dzieci do opieki albo przyjeżdżają na niedzielne obiadki. Z drugiej strony mam wyrzuty sumienia, że jestem skrajną egoistką bo przecież "tyle mam do roboty" i mogłabym im więcej pomagać. Jak wyznaczać granice w życiu rodzinnym aby nie łamać przykazania miłości bliźniego a równocześnie być w zgodzie z samym sobą w myśl powiedzenia "lepsza marchewka z miłością niż wół z nienawiścią"? Czy jeśli chcę się z nimi spotykać "od święta" przy kawie a nie co tydzień przy obiedzie to coś jest ze mną nie tak? Czy to egoizm i trzeba z nim walczyć czy norma w stosunkach z dorosłym rodzeństwem?

Odpowiedź:

Trudno na Twoje pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Nie sposób wyznaczyć w takich kwestiach ostrej granicy. Jeśli czujesz się wykorzystywana, masz prawo ograniczyć kontakty. Jeśli myślisz, że to z Tobą jest problem, spróbuj spojrzeć na sprawę łagodniej, z większą miłością...

Sama wyznacz granice swoich kontaktów z rodzeństwem. Jeśli trzeba,m wymów się brakiem czasu czy chęcią odwiedzin znajomych. Być może oni (rodzeństwo) wcale nie widzą albo nie chcą widzieć, że to dla Ciebie kłopot. Być może myślą, że się z ich wizyt i podsyłania Ci dzieci cieszysz. Spróbuj... raz czy drugi zaproponować im, że to Ty przyjdziesz do nich na niedzielny obiad. Zobaczysz jaka będzie reakcja i wtedy zdecydujesz...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg