Madzia 31.08.2009 14:39
Szczęść Boże! Jestem zachwycona rytem biznatyjskim, grekokatolicyzmem i ogólnie wschodnim chrześcijaństwem. Bracia grekokatolicy mogą jako żonaci zostawać kapłanami. I tu zaczynają się dla mnie schody... zawsze odkąd pamiętam, pociągali mnie kapłani, nie wiem czemu tak jest, może dlatego, że nie ufam ludziom i wydaje mi się, że taki związek- jak u grekokatolików- byłby dobry, święty itd, że nie byłabym źle traktowana przez męża itd. Ale gdyby było tylko tyle... niestety często powoduje to odczucie napięcia seksualnego, podniecenia. Z jednej strony wschodni sposób modlitwy mnie fascynuje itd, uspokaja, z drugiej- kiedy tylko pomyślę o opisanej przeze mnie sprawie, odczuwam podniecenie. Przecież nie jest obiektywnie niczym złym chęć bycia żoną księdza greckokatolickiego? Czemu zatem tak reaguję? Może mimo wszystko gdzieś widzę w tym zakazany owoc i mnie to przez to podnieca? Nawiasem mówiąc, moi Rodzice mają do tego taki sobie stosunek- raczej im się nie podoba żonate duchowieństwo, widzą w tym jakąś "nieczystość"... nie rozumiem ich, ale nie rozumiem też siebie.
Dodam jeszcze, że w dzieciństwie i wczesnej młodości- obecnie mam lat 20, miałam kłopoty z masturbacją, teraz od 5 lat nie popełniłam tego grzechu, za co chwała Panu, ale często jestem blisko niego... Ogólnie mam silny popęd seksualny, czasem wystarczy, że mi się spodoba mężczyzna na bilboardzie lub ulicy i już mam silne napięcie seksualne.
Co robić? Starać się opanować raczej to napięcie, podjąć jakieś działania w tym celu i nie widzieć w swoich "marzeniach" o grekokatolickim przyszłym kapłanie niczego złego, czy zrezygnować ze wschodnich form duchowości i z tego marzenia? Poznawać grekokatolików, czy wręcz przeciwnie- porzucić to?
Dodam jeszcze, że pornografii nie oglądam od 5 lat, nawet filmów prawie nie oglądam, bo przy każdej trochę "seksualnej" scenie- albo przystojnym aktorze, nie daję rady, mam tak silne napięcie seksualne... zwłaszcza tak jest w drugiej części cyklu miesięcznego przed samą miesiączką- podejrzewam, że to kwestia dużej liczby hormonów.
Ale właśnie- co robić? Podejść spokojnie czy drastycznie? Czy drastyczne podejście będzie dobre, czy nie będzie tak, że problem się tylko odsunie zamiast rozwiązać?
Nie chcę grzeszyć, ale czasem ulegam temu podnieceniu i go szukam... albo mam takie myśli, że jak pójdę na liturgię bizantyjską, to będę o tym myślała, więc lepiej nie iść, itd. itp.
Kiedyś, gdy zakochałam się w łacińskim kapłanie, po chwilach takich rozterek radykalnie zerwałam z nim kontakt- przestałam chodzić do jego parafii na Msze, tylko do innej. I niby dobrze, bo spokój. Ale- co by było gdybym nie mieszkała w dużym mieście, tylko w małej wiosce, gdzie jest jeden kapłan? Sama nie wiem, co robić- nie chcę podjemować radykalnych kroków, a z drugiej boję się, że ulegam popędowi seksualnemu, który mnie od takich kroków odwodzi...
Myślę, że znalezienie spowiednika będzie dobre, ale proszę też o jakąś poradę.