Juleczka 22.08.2009 19:23

Szczęść Boże!

Proszę o pomoc w kwestii rozstrzygnięcia mojego dylematu na temat przyjmowania Pana Jezusa.
Tak mi się ostatnio poplątało zycie rodzinne, że odeszłam od męża, ale nie mam zamiaru przekreślać naszego małżeństwa ( a wręcz odwrotnie).
Sprawa jest skomplikowana jak wszystkie małżeńskie sprawy.
Problem winy jest po obu stonach (niestety to ja bardziej zawiniłam , chociaz chciałam dobrze to wpadłam w pulapkę kredytową), mieszkam u brata, żyję w czystości małżeńskiej, chcę rozwiązać problem, chcę jak najbardziej do męża wrócic, bo bardzo sobie cenię nasza rodiznę, ale wymagam, aby mąż podjął pracę (od 9 lat jest na rencie i twierdzi że 800 zł renty to na życie wystarczy). Mąż niestety od lat jest pasywnie nastawiony do pracy (np. na stanowisku stróża). I w tym tkwi problem, ja się w kólko zapozyczam , maz nie chce pracować no i bomba wybuchła. Ja pracuję na cały etat, mam pracę dorywcza, jestem os. niepełnosprawna i kończę studia. Czy przy takim konflikcie mogę przyjmowac Pana Jezusa?

Odpowiedź:

W sporach małżeńskich zawsze może być coś, co jest grzechem ciężkim. Np. pobicie współmałżonka, jakieś poważne odgrywanie się na nim itd. Te grzechy, jak wszystkie, mogą zostać odpuszczone w sakramencie pokuty.

Nie można przystępować do komunii, gdy trwa się w grzechu ciężkim. Bo wtedy ksiądz nie może ważnie rozgrzeszyć. Tak byłoby, gdyby np. ktoś chciał dalej trwać w swoim gniewie na współmałżonka, dalej się na nim odgrywał itd. Z tego co Pani pisze nie wynika jednak, by trwała Pani w jakimś ciężkim grzechu. Chce Pani pojednania, tylko stawia mu warunki. Dość normalne. Bo wymaganie od męża, by podjął pracę, trudno uznać za żądanie wygórowane.

Jak wyraźnie Pani napisała, nie ma też mowy o jakimś trwaniu w innym, pozamałżeńskim związku. Dlatego, jak się wydaje, może Pani normalnie, jak każdy, korzystać z sakramentów...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg