magma 25.06.2009 14:13
1. Czy dusza ludzka istnieje przed poczęciem się dziecka? Kiedy Bóg stworzył naszą duszę? Czy Bóg najpierw stworzył duszę, a później osadza ją w konkretnym, specjalnie dla niej przeznaczonym ciele, czy też o obojętne do jakiego ciała trafi ludzka dusza? Czy dusze ludzkie są różne? Czy dusza ma coś wspólnego z osobowością? Jeśli człowiek jest całością składającą się z duszy i ciała to co w sytuacji gdy dziecko nie pocznie się bo np. para użyje prezerwatywy i nie dojdzie do zapłodnienia, czy w takiej sytuacji dusza już istnieje a nie powstaje ciało? Co wtedy? A może to nie możliwe, ale skoro ludzie mają wolną wolę. Czy Bóg stworzył ludzi, jakby zaplanował każdego z nas w momencie stwarzania świata i człowieka, czy też ten akt stwarzania ma miejsce cały czas? Wiele pytań w jednym pytaniu ale bardzo ciekawią i zastanawiają mnie te kwestie.
2. Pan Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy ustanowił Eucharystię. Moje pytanie jest takie: od kiedy Apostołowie zaczeli sprawować Euchaystię (odprawiać Mszę Świętą)? Po zesłaniu Ducha Świętego, a może wcześniej? Kiedy zrozumieli, że sprawując Eucharystię chleb przemienia się w Ciało, a wino w Krew Chrystusa? I jak to właściwie jest, wierzę, że pod postacią chelba i wina jest sam Jezus, ale tak naprawdę nie rozumiem jak to do końca jest, czy tam przebywa tak fizycznie sam Jezus, w sensie Jego Ciała czy też Jezus jako Duch Boży. Proszę o pzybliżenie sprawy lub odesłanie do jakiejś książki tudzież artykułu.
3. Może pytanie nie kieruje w odpowiednie miejsce, ale chciałabym zapytać co zrobić by osoba z którą się było brzydko mówiąc odczepiła się. Wiem, że to może brutalnie brzmi, ale sytuacja ma sie tak, że miałam chłopaka naprawdę dużo starszego, dobry człowiek, ale z wieloma problemami, głównie zranienia z przeszłości i problemy z samym sobą. W tym związku wiele było zła, nie było tak jak powinno być. Postanowiłam skończyć ten związek, nie umiałam jednak odmówić pomocy temu chłopakowi gdy popadł w jakąś depresję. On mieszka za granicą, nie ma nikogo bliskiego dlatego martwiąc sie o niego powiedziałam, że może dzwonić, że będę sie do niego odzywać itp. ale że nie chcę być razem. Teraz jest już z nim lepiej, ja mu otwarcie mówię, że nic z tego nie będzie, jednak on dzwoni codziennie- rozmawiam z nim, bo nie umiem mu pwiedzieć, żeby brzydko mówiąc "spadał", on ciągle ma nadzieje. Martwię się o niego ale równocześnie chciałabym zakończyć definitywnie tą znajomość, co jednak nie udaje się choć próbowałam, a nie chce go ranić. Co robić? Sama się męczę bo chciałabym zamknąć tą znajomość bo przypomina mi ona o moich błędach, o grzechach, o nieczystości... Jestem młoda, chciałabym poznać kogoś, jednak to nie możlwie mając taką relacje z nim, już nie mogę...