marysia 17.06.2009 22:59
Jestem narzeczoną. Ze swoim narzeczonym znamy się już długo. Mieliśmy w swojej historii różne kryzysy, m.in. w związku z przedmałżeńskimi kontaktami seksualnymi, i nieczystością w ogóle. Potem cudem chyba przeszliśmy na tę dobrą stronę mocy. Zaprzestaliśmy kontaktów seksualnych, żeby zbudować związek na prawdziwym fundamencie- Bogu. Nasz związek dobrze się rozwija, kochamy się. Ja niestety nie radzę sobie z tą sferą tak dobrze jakbym chciala. Ponieważ od dziecka miałam problemy z onanizmem, wszystko ciągle wraca do punktu wyjścia. To znaczy: żyję w czytości 2-3 miesiące lub pół roku, potem zazwyczaj w związku z jakimiś stresami wracam do grzechu, pornografii itd. On o tym nie wie. jest przekonany, że od momentu tego zwrotu w naszym wspólnym życiu, nasze indywidualne historie też już są czyste. A może ma takie problemy jak ja i też się nie przyznaje. Pytałam już spowiednika, czy powinnam mu otym powiedzieć, ale chyba nie wyjaśniłam mu dość dobrze, że do tej pory o wielu sprawach szczerze rozmawialiśmy i, że zależy mi na głębszym związku- raczej duchowym. Dowiedziałam się, że są takie sprawy o których można powiedzieć spowiednikowi, ale nie chłopakowi. I wciąż mam wątpliwości. Teraz żyję w czystości, wciąż staram się na nowo. Pracuję nad sobą, ale nie jestem w stanie zagwarantować, że już tego nie zrobię. Nie chcę żyć w fałszu, ale jednocześnie bardzo sie obawiam jego reakcji, jeśli mu powiem. czy mam pójść za radą spowiednika, czy taki fakt może zaważyć na ważnośći i duchowym wymiarze związku? Czy będę oszustką, jeśli starając się zmienić na lepsze, lecz mając takie problemy, powiem sakramentalne "tak"?