wierząca 26.05.2009 14:17
1.Pan Jezus powiedział świętej Faustynie, że gdyby wiedziała, jak wielkie jest cierpienie dusz czyśccowych, modliłaby się w ich intencji nieustannie. Odkąd o tym przeczytałam, prześladuje mnie pewna trochę dziwna, ale niepokojąca myśl: czy brak nieustannej modlitwy za te dusze nie jest grzechem braku miłości wobec bliźniego? Oczywiście widzę pewną absurdalność takiego toku myślenia, bo nikt nie może modlić się przez cały czas. Chociaż zakonnice mają tego czasu na pewno więcej... Ja jednak nie chcę wstępować do zakonu. Kiedy się nie modlę, staram się pościć albo ofiarowywać jakieś drobne cierpienia, np. poprzez czytanie książki, która niezbyt mnie interesuje. Doszło jednak do tego, że czuję lekkie wyrzuty sumienia, kiedy się relaksuję lub zajmuję przyjemnościami. Ostatnio nawet zastanawiałam się, czy włączyć radio, bo gdy słucham muzyki, jest mi przyjemniej... To chyba nie jest już normalne, może to jakaś nerwica? Jestem tegoroczną maturzystką, a więc teraz mam wakacje, wcześniej dużo się uczyłam, byłam nastawiona na prawie bezustanną pracę i odmawianie sobie rozrywek. Może za bardzo się do tego przyzwyczaiłam? W którejś odpowiedzi Odpowiadający napisał, że nie trzeba szukać cierpienia na siłę, że zycie chrześcijanina nie polega na umartwianiu się, tylko na unikaniu zła, co mi się bardzo spodobało. Z drugiej strony, należy dążyć do świętości. Święci często byli męczennikami, a nawet jeśli nie, i tak dużo cierpieli. Czasem napełnia mnie to lękiem. Nie do końca potrafię zrozumieć świętą Ritę (która pomogła mi klka razy), która modliła się o śmierć swoich synów, aby nie popełnili grzechu ciężkiego. Tak, wiem, że taki grzech jest gorszy od śmierci. Ale pewnych rzeczy po prostu po ludzku nie potrafię zrozumieć. Albo święty Stanisław Kostka -pozostawił swoich rodziców. Ja bym tak nie potrafiła. Czy mogę bez wyrzutów sumienia cieszyć się życiem, podczas gdy mnóstwo ludzi, żywych i umarłych, cierpi? Z jednej strony chciałabym im pomóc, a z drugiej...jak już wspominalam, wreszcie mam wakacje, dużo wolnego czasu, żeby spotykac się z ludźmi... Czy trzeba porzucić ten świat? Ostatnio naszły mnie myśli o zakonie, chociaż nigdy wczesniej nie czułam powołania i to są takie bardziej teoretyczne, abstrakcyjne myśli, w praktyce raczej sobie tego nie wyobrażam...
2.Czy mozna chodzić w obcisłych spodniach, tak zwanych rurkach? Od jakiegoś czasu stały się bardzo modne. Większość dziewczyn w moim wieku je nosi, jeżeli Odpowiadający styka się z młodzieżą, pewnie też to zauważył. W kościele również widzialam osoby w takich spodniach. Również ja mam kilka par w szafie, kiedyś nosiłam je bez żadnych wyrzutów sumienia, zresztą moi rodzice są wierzący i praktykujacy, a moja mama nawet sama mi takie spodnie kupiła. W dodatku mają znajomych księży i siostry zakonne, a nikt do tej pory nie zwrócil mi uwagi. Z tego można by było wywnioskować, że nie ma nic złego w noszeniu rurek. Jednak czytałam świadectwo Glorii Polo. Podczas swojej śmierci klinicznej zobaczyła, że mężczyźni często snuli fantazje seksualne spowodowane jej strojem, który zbytnio eksponował ciało. Nosiła m.in. bluzki z dużymi dekoltami i... właśnie obcisłe spodnie! To mnie bardzo zmartwiło. Ale może ja to źle zrozumiałam. Może ogół jej stroju w połączeniu z zachowaniem wywoływał takie reakcje mężczyzn? bo ona zauważała, że wzbudza ich zainteresowanie, że się na nią gapią. Ja natomiast czegoś takiego nie dostrzegam. Poza tym, skoro tyle dziewczyn w szkole nosi rurki, że nie jest to niczym niezwyklym, chłopaki chyba się na to uodpornili? W XVIII wieku nawet widok kobiecej nogi powyżej kostki wzbudzał podniecenie, a teraz już nie, może to działa na tej samej zasadzie? Jeżeli modlę się, by przeze mnie nikt nie popełnił grzechu ciężkiego, mogę nosić rurki? Mam nadzieję , że Odpowiadający mnie dobrze zrozumiał, daleko mi do stylu a'la Doda...
3. Czy ja jestem niedojrzała psychicznie?
Proszę nie publikować mojego adresu e- mail.
Pozdrawiam i z góry dziękuje.