Ivka 24.05.2009 12:58
Szczęść Bożę!! Mam taki problem. Od pewnego czasu podoba mi się mój wykładowca na uczelni. Jest to silne uczucie. Mężczyzna nie nosi obrączki, początkowo myślałam, że to kawaler, ale pytałam znajomych i dowiedziałam się, że ma żonę i dzieci. Więc teraz dla mnie sprawa jest jasna- rozwijać tego uczucia w sobie nie mogę i nie powinnam mu o nim mówić. Ale... kończę I rok studiów. Za rok, czy 1.5 będę musiała podjąć decyzję o wyborze promotora pracy licencjackiej. Wiem, że ten pan zajmuje się dokładnie tym tematem, który mnie interesował- owszem, znalazłby się jeszcze jakiś inny temat, który mnie interesował, ale ten jest właśnie jednym z dwóch. Chodzi mianowicie o naukę społeczną Kościoła. I jeżeli moje uczucie nie przejdzie, powstaje dylemat- iść do niego na seminarium, uczucie skrzętnie ukrywać, pisać pracę, a w środku tylko o nim myśleć itd. i żyć ciągle "na granicy grzechu" choćby w myślalch, czy pisać pracę z innego tematu i może zaprzepaścić pewne zainteresowanie, talent, a nawet ewangelizacyjny charakter pracy? Jest jeszcze 3 wyjście, że uczucie przejdzie. No ale jeśli nie... To mój dylemat... Z jednej strony, wiem, że warto coś stracić (nawet talent, sławę, czy coś takiego), a duszę zachować bez grzechu... Co zrobić? Ksiądz mi powiedział w konfesjonale ostatnio, że nie muszę tej decyzji już podejmować, bo mam 1.5 roku, żebym może poszukała kogoś sobie wśród znajomych (w sensie miłości)...
Proszę o jakąś radę, wskazówkę. Z Bogiem!