Superego(istka) 19.05.2009 18:35

1. Bardzo się cieszę, że Kościół głosi twarde zasady dotyczące czystości, że zabrania masturbacji, nieczystych myśli w celu wywołania podniecenia, pornografii, współżycia przed ślubem itp. Uważam, że podobne zachowania nie są godne człowieka, który posiada przecież rozum, a nie jest tylko zwierzęciem. Denerwuje mnie tylko jedna rzecz, a konkretniej to dwie... Dlaczego w małżeństwie "wolno wszystko, byleby tylko nie wykluczało to możliwości poczęcia"?! Oczywiście nie chodzi mi o to, by wykluczać możliwość poczęcia, ale o to, dlaczego "wszystko wolno"...? Uważam, że w małżeństwie współżycie powinno być dozwolone wtedy i tylko wtedy, gdy chce się mieć dziecko, w przeciwnym razie powinno być ono uznawane za grzech ciężki... Jest to przecież wykorzystanie płciowości nie w tym celu, w jakim powinna być wykorzystana- do stworzenia nowego życia, lecz w innym... w celu ZASPOKOJENIA SIĘ. Zwierzęcego, prymitywnego, EGOISTYCZNEGO sprawienia sobie przyjemności. Tak, egoistycznego. Bo po co współżyć, gdy nie ma się na celu poczęcia dziecka?!

Ktoś mógłby powiedzieć- "nie jest to egoistyczne, bo chcę sprawić przyjemność mężowi/żonie, a w drugiej kolejności sobie"... Ale jaka to przyjemność? Zwierzęca, prymitywna- jak już wcześniej się wyraziłam. I to jest prawda. "Jeśli chcesz sprawić komuś przyjemność, zabierz go na spacer, do kina, powiedz miłe słowo..."- należy odpowiedzieć! Poza tym, prezpraszam za taką obcesowość, co to ma znaczyć, że "jeśli żona nie może osiągnąć orgazmu podczas normalnego stosunku, mąż może, a nawet powinien zaspokoić ją w inny sposób"... No przepraszam bardzo. O CO CHODZI: o przekazanie życia dziecku, czy o własne, egoistyczne zadowolenie?! I tu potwierdza się fakt, że egoistyczne- chodzi o orgazm. O odczucie przyjemności. Chyba już nie trzeba powtarzać, jakiego typu jest to przyjemność... No ale ok- człowiek jest istotą seksualną. Ma "potrzeby seksualne"... I jeśli wyjść z tego założenia, to KAŻDY czy też prawie każdy człowiek jest istotą seksualną i ma potrzeby seksualne. W każdym razie nie pojawiają się one dopiero w małżeństwie...

3. Więc w takim razie dlaczego jednym (osobom nie będącym w związkach małżeńskich) nie wolno zaspokajać swych potrzeb, a innym (małżonkom) wolno?! Wolno pod pretekstem tworzenia rodziny, przekazywania życia dziecku... Tak, tylko pod tym pretekstem. Naprawdę wiadomo przecież, że chodzi o co innego... Bo gdyby na celu było poczęcie dziecka, to po co ktoś świadomie współżyłby w dni niepłodne? O antykoncepcji już nie wspomnę... Całe szczęście, że przynajmniej to Kościół uznaje za grzech również w małżeństwie. Ale wg mnie nie ma różnicy między środkami antykoncepcyjnymi a tzw. "npr"... Nie chce się dziecka- grzechem jest współżycie. Tak powinno być.

4. Proszę mi nie mówić, że uprawianie seksu jest wyrazem miłości, bo wyśmieję. Wiadomo, że tak nie jest. Człowiek, który kocha, nie potrzebuje współżyć. Kocha bowiem kogoś, a nie czyjeś ciało, nie własną przyjemność. Uważam, że takie "zaspokajanie się" jest po prostu niegodne człowieka. Jeśli chcemy stworzyć na ziemi zoo- to pozwalamy zaspokajać się wszystkim- bez wyjątku (niby dlaczego ktoś ma "cierpieć" z tego powodu, że nie znalazł nikogo, kto zechciałby wziąć z nim ślub? więc również masturbacja powinna być jak najbardziej dozwolona, w takim wypadku...). Ale jeśli jesteśmy ludźmi, kierujemy się rozumem- to coś takiego jak seks dla przyjemności, bez względu na wszystko, nie powinien być dopuszczalny...! Współżyć powinno się tylko wtedy (oczywiście w małżeństwie, a nie z pierwszą lepszą napotkaną osobą), gdy chce się mieć dziecko... Przynajmniej do czasu. Bo nie powinno się w ogóle narażać na działanie czegoś takego, jak przyjemność seksualna.

5. Mam nadzieję, że kiedyś uda się udoskonalić metodę in vitro- tak, by nie trzeba było niszczyć zapłodnionych komórek, a zapłodnić tylko jedną. Być może uda się też wytworzyć sztuczne warunki do rozwoju płodu (w ten sposób nie będzie możliwości poronienia, dużo łatwiej i szybciej można będzie wykrywać ewentualne wady rozwojowe i je leczyć, no i nie ma sposobu, by życiu lub zdrowiu matki coś zagrażało). Ale to na razie science-fiction. Myślę jednak, że mniejszym science-fiction byłoby wprowadzenie poprawek do KKK. Tylko co zrobić ze światem, dla którego liczy się tylko seks, przyjemność, hołdowanie prymitywnym, zwierzęcym popędom... Pomyśleć, że nawet prostytucja w kraju "nie jest nielegalna", żeby nie powiedzieć "jest legalna"...

Miałam już kończyć, ale zapomniałam jeszcze o jednym. Seks oralny. Chyba nie muszę komentować. Jestem pełna oburzenia, że Kościół na coś takiego w ogóle zezwala... To jest poniżenie godności człowieka. Nie mówię już o sytuacji, gdy ktoś jest do tego zmuszany, ale o takiej, gdy robi to dobrowolnie... Nawet nie wiem, czy zwierzęta tak się zachowują... To jest po prostu żałosne. Okazywanie miłości...?! Tak, chyba swoim własnym prymitywnym popędom i brakowi jakichkolwiek ideałów... I może Pan Bóg się z tego cieszy... Po prostu brak mi słów. Chyba nawet lepiej byłoby, gdybym tego nie skomentowała...
Niezmiernie jestem ciekawa, co Odpowiadający na to.
Przepraszam za ten ostry ton...

Odpowiedź:

Właściwie nie powinienem napisać nic, bo nasz serwis jest do odpowiadania na pytania, a nie uprawianie polemik. Od tego mamy forum. Ale w drodze wyjątku.... Postaram się jakoś to poukładać. Stąd podzieliłem pytanie na akapity...

1. Współżycie seksualne w małżeństwie ma dwa cele: przekazanie życia i okazanie miłości. Tak, miłości. Współżycie seksualne może być pełnym oddaniem drugiej osobie, oddaniem także swojej seksualności, swoich pragnień, swojej żądzy. Czyli oddaniem całego siebie. Czy to egoizm? Czy to jest zwierzęce i prymitywne? Dla kogoś może to tak wyglądać. Ale to chyba coś zupełnie innego. To budowanie małżeńskiej wspólnoty... Na poczuciu zaufania, czułości, bliskości...

2. Potrzeby seksualne oczywiście pojawiają się zazwyczaj wcześniej niż tworzy się małżeństwo. Poniekąd pragnienie zaspokojenia tych potrzeb może być motorem szukania chłopaka/dziewczyny, męża/żony. Jeśli jednak prowadzi to do prawdziwej miłości, nic z tym złego. Głod na przykład powoduje, że ludzie szukają jego zaspokojenia. Dawno odkryli, ze skuteczniej się go zaspokaja, gdy stworzyć społeczność i podzielić sie praca. Czy to egoizm?

W seksualności - napiszę to jeszcze raz - nie chodzi tylko o przyjemność. To znaczy może niektórym ludziom tak, ale dla wielu jest to w dużej mierze poszukiwanie bliskości, przynależności, oddania siebie drugiemu całkowicie... Spacer, miłe słowo, owszem, to bardzo dużo. Ale człowiek pragnie tez czegoś więcej...

Dlaczego małżonek powinien dbać o pełne zapokojenie żony? Rozbudzenie czyichś zmysłów i pozostawienie go w takim stanie raz, drugi, dziesiąty czy czterdziesty na pewno nie jest dobre dla życia w czystości i zdrowia psychicznego. To trochę tak, jakby stawiać głodnego przy suto zastawionym stole, nałożyć mu na talerz, dać w ręce nóż i widelec, po czym zabrać mu wszystko sprzed nosa...

3. Każdy zdrowy człowiek może zawrzeć małżeństwo. Każdy może więc zaspokajać swoje potrzeby seksualne. Małżeństwo jest między innymi właśnie po to, by seksualność nie stała się wartością samą w sobie, by służyła miłości i przekazywaniu życia.

Osoby żyjące samotnie pod tym względem mają na pewno trudniej. Jeśli akceptują swoją bezżenność, popęd seksualny może stać się w nich motorem budowania dobrych, bliskich (bez dwuznaczności) relacji z innymi ludźmi. To bliskość duchowa, duchowe ojcostwo, macierzyństwo... Ale bez tego pragnienia bycia blisko innych, bez pielęgnowania duchowego ojcostwa czy macierzyństwa, ksiądz, zakonnica, osoba samotna łatwo stają się zamkniętymi w sobie egoistami albo smutnymi zrzędami...

4. Możesz się śmiać, ale dla wielu ludzi współżycie seksualne jest wyrazem miłości.
Naprawdę. Owszem, zdarzają się myślący tylko o sobie egoiści. To ci, których po jakimś czasie i wyczerpaniu wszelkich możliwych pozycji i temu podobnych seks z jednym partnerem zaczyna nudzić. Ale jednocześnie jest wielu, dla których jest tak, jak napisano wyżej... Generalizując, że jest inaczej, obrażasz wielu, którzy od lat idą przez życie nie unikając współżycia seksualnego. Oni nie są zwierzętami...

5. Bez komentarza

6. Kościół nie wchodzi ze swoim nauczaniem między małżonków. Uczy tylko, ze seks ma być otarty na życie. No i nie może być dla jednej czy drugiej strony odrażający, upokarzający. To się rozumie. A co poza tym małżonkowie robią to ich sprawa.

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg