Marta 14.05.2009 16:45
Szczęść Boże.
Dużo tutaj pytań dotyczących miłości i pożądania, ale chciałabym uzyskać radę odnoszącą się bezpośrednio do tego co sama przeżywam.
Chodzi o uczucie, którego nie potrafię rozpoznać, czy jest to miłość czy pożądanie i czy moje myśli czy uczucia są grzeszne. Chłopaka, który wzbudza we mnie te uczucia znam od 7 lat, ale słabo. Jednak przez pierwsze 4 lata bardzo go kochałam. Skrycie. Uważałam, że nie mam u niego szans, że nie jestem wystarczająco dobra dla niego. Mijały lata a ja dojrzewałam. Zmieniałam się. Rozmawialiśmy sporadycznie, bo on wyjeżdżał na studia. Kiedyś usłyszałam w autobusie, jak jego siostra mówiła koleżance, że on chciał mnie pocałować na pożegnanie. Bardzo mnie to wtedy zaskoczyło i ucieszyło, bo żyłam w przekonaniu, że za mną nie przepada. Bardzo cierpiałam, miałam lekką depresję, na którą złożyło się wiele czynników. Zawsze pragnęłam jego szczęścia. Wiele razy prosiłam Boga o to by sprawę tę rozwiązał. Największym moim pragnieniem było być żoną tego chłopaka. I nadal tak jest.
Po ostatniej rozmowie poczułam, że faktycznie mnie lubi. A kiedy byłam już w domu poczułam ciepło promieniujące od serca i rozchodzące się po całym ciele. Trochę niezręcznie mi o tym pisać, ale się na to decyduję... I to uczucie sprawiło, że poczułam bardzo mocno tak jakby więź psychiczną, duchową z nim. Nie wiem, czy jest coś złego w tym że to ciepło sprawia mi przyjemność. Po prostu czuję się wtedy tak, jakby on mnie przytulał. Czuję podniecenie, ale nie wyobrażam sobie go w sytuacjach intymnych, tylko np. podczas pocałunku. Myśli te nie prowadzą do grzechu w wymiarze fizycznym.
Czy to się nazywa pożądaniem? Czy to co czuję jest grzechem? Czy to, że nigdy nie chciałam być z nikim, bo chcę być jego żoną i nikogo więcej jest grzechem pychy?
Może to bardziej nadaje się na rozmowę z psychologiem, ale proszę o opinię.