Monika 12.04.2009 00:07

Są we mnie trzy głosy sumienia które wydają się sprzeczne jeśli chodzi o próby realizacji
1. chcę rozwijać swoje talenty i nimi służyć, i tak rozumiem moją pracę zawodową (nauczyciel)
2. chcę wzrastać ku Niebu w małżeństwie

Te dwa głosy oczywiście da się pogodzić przy odrobinie dobrej woli. Obydwa odczytuję jako swoje powołanie dane od Boga.
Ale jest też trzecia sprawa:

3. mam chorą babcię i mamę, obie wymagają opieki, coraz bardziej martwię się że nici z moich własnych planów bo będę musiała się nimi non stop zajmować. Już teraz opieka nad nimi utrudnia mi np. pójście do Duszpasterstwa albo pielgrzymkę. Ja wiem że sednem chrześcijaństwa jest miłość, ale człowiek też potrzebuje czymś się karmić. Ja chcę służyć, ale chciałabym służyć dzieciom własnym (w rodzinie) i cudzym (w pracy nauczyciela), tak czuję że się spełniam. Moja Babcia często jest niewdzięczna i po prostu wykorzystuje osoby które się nią opiekują (np.nie chce sobie sama ugotować obiadu chociaż jest w stanie to zrobić)

Jak taką sytuację odczytywać? Bóg daje mi powołanie i jednocześnie je utrudnia? Co na to Boża Opatrzność? A może nie ma czegoś takiego jak powołanie?

Odpowiedź:

Hmmm... To ciąg dalszy poprzedniego pytania? No to już wiadomo o co chodzi...

W sytuacji o której piszesz, oddawanie sprawy Bogu wydaje się dobrym pomysłem. Na pewno jednak warto zwrócić uwagę na pewien drobiazg: człowiek chory, niedołężny potrzebuje takiej opieki, jakiej faktycznie potrzebuje, a nie takiej, jakiej żąda. Nie może być tak, że konieczność zajmowania się bliskimi krzyżuje Twoje plany, gdy tymczasem te osoby mogłyby się bez tej opieki obejść lub można by ją zorganizować lepiej, inaczej. Masz prawo założyć własną rodzinę. Co, w gruncie rzeczy, nie wyklucza opiekowania się mama czy babcią...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg