monika 27.02.2009 22:51

Witam! Mam 15 lat steram sie żyć blisko Boga jednak ostatnio mam coraz większe problemy. Otóż często zdarza mi sie nie być pewna czy mam grzech ciezki czy lekki i czy mogę iść do komunii. Raz ide a później mam wątpliwości czy dobrze zrobiłam i później do spowiedzi mowie ze chyba grzech świętokradzkiej komunii popełniłam a raz nie ide i jest mi smutno ze oddaliłam sie od Boga. Ostatnio u spowiedzi byłam tydzień temu temu a ksiądz mówił mi żebym grzechów świętokradztwa sie wystrzegała i czekała aż sie upewnię czy mogę iść czy nie aż Bóg mi powie tyle, ze ja prawie nigdy nie jestem pewna tego. Nie popełniłam od tego czasu przez tydzień jakich ciężkich chyba grzechów to znaczy znowu miałam wątpliwości. właśnie by przytajanie sie w szkole do najlepszych koleżanek i przyjaciółek pocałunki serdeczne w policzek mogą być dla innych gorszące i czy są grzechem? często se tak tez czasem wygłupiamy , przytulamy sie siadamy na kolana sobie tp. Czy to jest grzech ciężki?? Innych grzechów takich ciężkich to nie miałam tyle ze troche koloryzowałam może i rodzicom z mało pomagałam i na modlitwie trudno mi było sie skupić. Przyjęłam wiec komunie gdyż pomimo wątpliwości uznałam ze mogę przyjąć Jezusa bo to nie sa takie bardzo ciężkie grzechy, Jadnak po przyjęciu pojawił sie niepokój i niepewność czy zrobiłam dobrze a jak do domu przyszłam to wręcz płacz ze jednak to był grzech nie powinnam przyjmować Jezusa i muszę sie wyspowiadacie i ze w ogóle jestem taka marna. powiedziałam o tym mojej manie choć za bardzo nie chciałam a ona uznała chyba ze jestem chyba chora by przez to płakać. jest ona katoliczką, mówiła ze teraz mogę iść normalnie w niedziele do komunii bo nie nagrzeszyłam. a ja nadal nie wiem co robić? W sumie mogłabym isc do komunii ale jeżeli ostatnie była świętokradzka to ta kolejna tez nią będzie. a do spowiedzi tak co tydzień chodzić to tez nie za bardzo przy każdym grzechu jak kiedyś za tydz poszłam to ksiądz mówił o Bożym Miłosierdziu a w tej sytuacji to nie wiem. Naprawdę nie wiem co robić czy to szatan tak kusi, czy Bóg wystawia na próbę, czy ja sama grzeszę a może to skrupuły??? bardzo proszę o pomoc lub kontakt z jakimś księdzem internetowo np. e-mailowo lub gg nie mam z nik o tym porozmawiać i sie bardzo gubię...

Odpowiedź:

Sprawa jest trochę skomplikowana. Bo czasem trudno wyznaczyć, gdzie zaczyna się grzech ciężki. Więcej na ten temat napisałem TUTAJ . Przeczytaj sobie. W tym miejscu tylko dodam, że w większości wypadków trzeba się po prostu zastanowić, czy się zrobiło komuś (albo Bogu albo sobie) wielka krzywdę czy nie. W wątpliwości działać nie należy - taka jest zasada. Ale wątpliwości muszą być rozumne, to znaczy jakoś rozumnie uzasadnione. Sam strach, że coś mogło być ciężkim grzechem, niepoparty jakimś sensownym wytłumaczeniem, to jeszcze za mało...

Teraz konkretnie:

1. Serdeczne gesty między przyjaciółkami to żaden grzech. W pewnym wieku jest to nawet dość częste (czas gimnazjum) i jeśli nie kryją się za tym żadne erotyczne podteksty, to nie ma najmniejszego problemu. Nie przejmuj się także ewentualnym zgorszeniem. Tak naprawdę nie ma czym się w takich razach gorszyć. Dla mnie jako człowieka mającego już swoje lata, widok nastolatek trzymających się za ręce jest prawie tak normalny jak widok dziecka na czworakach...

2. Trochę koloryzowałam.. Jeśli za tym nie kryje się poważne kłamstwo, to nie ma też ciężkiego grzechu.

3. Nie pomagałam rodzicom... Zasadniczo nie jest to grzech ciężki, chyba że pod tym "nie pomagałem" kryje się jakaś bardzo poważna sprawa, np., ktoś nie wezwał lekarza do ciężko chorej matki...

4. Bark skupienia na modlitwie nie jest grzechem ciężkim. Zresztą często nie jest chciany, więc jako czyn niedobrowolny tym bardziej grzechem ciężkim być nie może...

5. Jak już napisano wyżej, skoro rozumem oceniłaś, ze nie było grzechu ciężkiego, nie było też mowy o świętokradztwie. Strach, lęk, nie jest dobrym miernikiem naszej faktycznej winy. Nie ulegaj mu. Trzymaj się rozumu. Byle uczciwie, bez chęci wybielania się...

6. Czy to szatan Cię kusi? Być może. Chyba jego pokusą jest to, że uważasz się za osobę do niczego (tak to jakoś ujęłaś). Bo gdzie to prowadzi? Idąc tą droga załamiesz się, zrezygnujesz z przyjmowania komunii, stwierdzisz, ze mimo starań i tak nie dasz rady. A przecież obiektywnie rzecz ujmując nic bardzo złego nie robisz. Wiec nie płacz. Diabeł, jeśli już, tkwi w Twoim strachu, w Twoich lękach. Z ufnością przybliżaj się do Boga...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg