22.02.2009 21:57
Dawno temu kiedy chodzilam do liceum pewnego dnia przez przypadek dowiedzialam sie ,ze pewna dziewczyna jest ws ciazy.Powiedziala o tym osoba, ktora uwazana byla za plotkarke i osobe ktora pewne rzeczy zmysla.Na poczatku postanowilam isc do nauczycielki i powiedziec jej o tym.
Ale za moment ogarnely mnie watpliwosci, czy ta informacja moze byc prawdziwa.Postanowilam wiec, ze pojde do nauczycielki jezeli jeszcze raz uslysze od kogos, ze tamta dziewczyna jest w ciazy.Za kilka dni uslyszalam,jak ta sama kolezanka mowila do kolegi wskazujac na ta co miala byc w ciazy popatrz ona chyba naprawde jest w ciazy.Na to kolega odpowiedzial costy jakby byla w ciazy to inaczej by sie ubierala,aby ukryc ciaze.Ja juz sie podnosilam z zamiarem pojscia do tej nauczycielki,juz bylam blisko.Nagle znowu dopadly mnie watpliwosci i zrezygnowalam.Nasluchiwalam pozniej czy ktokolwiek mowil o tym, ale nikt nie powiedzial ani slowa.
Pozniej po kilku latach kiedy przypominala mi sie ta sytuacja,
poczulam ogromne wyrzuty sumienia,ze tego nie uczynilam,mimo swoich watpliwosci.Dopiero po kilku latach doszlo do mnie, ze byc moze moglam ocalic zycie niewinnego dziecka,a przez swoja niepewnosc nie zrobilam tego.
Oczywiscie do tej pory nie wiem czy rzeczywiscie tamta dziewczyna byla w ciazy, ale pewnosci, ze ni byla tez wcale nie mam.Mowilam o tym na spowiedzi nie raz.Ksiadz powiedzial mi ze w takich wypadkach trzeba dzialac od razu,jesli widzi sie jakas mozliwosc ocalenia nienarodzonego dziecka.
I nie powracac do tego, bo w tym samym czasie moge przegapic inna mozliwosc uratowania nienarodzonego.
Ja wiem, ze to bylo bardzo nierozsadne i niedojrzale z mojej strony zachowanie.Ale coz mialam wtedy 17 lat,bylam zastraszona znerwicowana osoba.Do tej pory wlasciwie nie wiem dlaczego tak zrobilam.Brak odwagi,brak modlitwy,Nie wiem.Do tej pory miewam wyrzuty sumienia ztego powodu.
Wiem ze tama byc moze dziewczyna w ciazy nie byla moja bliska kolezanka,ale to nie ma znaczenia. Ja mialam pomysl i powinnam go zrealizowac, w koncu jakby sie okazalo, ze ona nie jest w ciazy to tez by sie nic nie stalo,ze powiedzialam to nauczycielce, a ja bym miala spokojne sumienie.
Podejmuje duchowa adopcje ciagle od kilku lat.Po dziewieciomiesiecznych modlitwach podejmuje nasrepna.
Czasami modle sie za tamta dziewczyne,gdy mi sie to wszystko przypomni i modle sie o odwage dla siebie, abym nastepnym razem postapila inaczej.Wiem, ze rozpamietywanie jest bez sensu.A moze nie powinnam miec tak strasznego poczucia winy?Co jeszcze moge zrobic,aby zlagodzic swoje poczucie winy?