Kacper
19.02.2009 20:04
Witam
zamieszczam tu cytat ze strony ateista.pl
"Nie wszystko musi mieć przyczynę co wykazuje teoria kwantowa. Ponieważ efekty kwantowe we wczesnym stadium rozwoju wszechświata były dominujące (ze względu na jego rozmiar), dowód z pierwszej przyczyny upada." co na to Kościół katolicki? Kacper
Zobacz
TUTAJ , a zwłaszcza
TUTAJ Sam proponuję dwie hipotezy wyjaśnienia problemu ;)
1. Kiedyś podejrzewano, że muchy biorą się z brudu. Wniosek taki był częściowo słuszny. Częściowo, bo nie znano głębszej przyczyny tego zjawiska. Nie znam się na teorii kwantowej, ale znając meandry rozwoju nauki mogę podejrzewać, że czegoś jej brakuje. Wiem iż naukowcy twierdzą, że niczego, ale to o niczym nie przesądza ;)
2. Za niewytłumaczalne naukowo zjawiska w świecie kwantów może odpowiadać świat duchowy. To wręcz dowód na jego istnienie ;)
A swoją drogą...
Kiedy rodziło się to, co nazywa się nowoczesną nauką śmiano się z wierzących, że wierzą w cuda. "Wszystko jest zdeterminowane i wszystko da się naukowo wytłumaczyć" - kpili z wierzących. I co?
Kilkadziesiąt lat później w podręczniku fizyki do gimnazjum czytam co innego: na pytania co charakteryzuje świat odpowiedź "ład i porządek" już nie jest odpowiedzią poprawną. Tym razem poprawna jest odpowiedź "ruch i zmienność". I dalej śmiech z wierzących, że wierzą, iż coś w świecie jest przez Boga harmonijnie uporządkowane, jakby ruch i zmienność uporządkowane być nie mogły. I jakby kilkadziesiąt lat wcześniej sami nie śmiali się z wierzących, że wierzą w cuda.
Podobnie jest z teorią kwantów. Do wiary w Boga nie jest potrzebna wiara w przyczynowość. To fizyka potrzebuje tego pojęcia, chcąc wytłumaczyć istnienie świata. Wierzący w Boga łatwo mogą odwołać się do Boga, którego działanie wymyka się naukowym narzędziom. Proste? A mimo to znów śmiech z wierzących, że mówią o jakiejś pierwszej przyczynie czy pierwszym poruszycielu...
Zaprawdę, wyobraźnia niektórych naukowców, tak wspaniała w rozwiązywaniu problemów dotykających świata materialnego i nauk formalnych (matematyka) jest jednak strasznie płaska. Tak, skoro dostrzegając własna ograniczoność nie schyla głowy przed Nierozpoznanym, a własne założenia przypisuje innym...
J.