Ciekawe kto 15.02.2009 13:19

Witam.

Św Paweł pisał że w niczym nie należy szukać własnych korzyści, lecz zawsze trzeba pragnąć dobra dla drugiej osoby. A jak to się ma ze związkiem pomiędzy kobietą a mężczyzną? Jeśli na przykład jakiś chłopak bardzo chciałby być z jakąś dziewczyną, a widzi, że więcej "korzyści" przyniesie jej związek z jakimś innym chłopakiem który też chciałby z nią być powinien ustąpić czy mimo wszystko dążyć do tego aby z nią być? Będę szczery - bardzo mi na kimś zależy ale swoje szanse oceniam jako mizerne... Ja jestem człowiekiem no ogół nieśmiałym, wręcz chorobliwie, nie potrafię dobrze wykorzystać sytuacji kiedy mogę z nią spędzić jakiś czas na rozmowę, obawiam się że niewiele jestem w stanie jej zaoferować, chyba że na poważnie popracuję nad sobą i wszystkim co się ze mną wiąże, ale sam od siebie niewiele mogę zdziałać. Trudno jest mi pogodzić się z tą myślą, nie mam jakichś tam jeszcze samobójczych ale czasem kiedy myślę nad tym że ona z z kimś tam gdzieś jest a nie ze mną czuję jakby granicę wytrzymałości nerwowej...

2. Czy na wszystko naprawdę w życiu trzeba sobie zapracować, w tym także w pewnym sensie na żonę? Czy dążąc do tego mamy prawo wewnętrznie się zmieniać, w tym cechy swojego charakteru aby się komuś przypodobać (nie chodzi mi o negatywne cechy tylko ogólnie o sposób bycia)? czy coś w tym złego że chcę z kimś być chociaż widzę że zbyt wielkich korzyści mu to nie przyniesie? Mam chyba takie prawo a poza tą osobą nie widzę żadnej innej i nie wierzę już w coś takiego jak "powołanie do bycia singlem". Przedtem żyłem w przekonaniu że nigdy się nie ożenię ale teraz wydaję mi się że niewielkie w tym będą korzyści i dla mnie, i dla innych i wreszcie dla Pana Boga. Nie chcę być dla nikogo ciężarem ( czym w sumie niekoniecznie muszę być), ale też chciałbym być z kimś, z tą jedną osobą, chociaż widzę że to nie będzie proste.

Bardzo bym się cieszył gdyby jakiś człowiek dobrej woli zechciał odpowiedzieć na moje pytania. Proszę nie emitować mojego adresu e-mail, a także o modlitwę, gdyby ktoś był łaskaw, bo czuję że już nic innego mi nie pomoże...

Pozdrawiam.

Odpowiedź:

1. Prawdziwa miłość liczy się z pragnieniami drugiej osoby. Jeśli prawdziwie kocham, to nie próbuję wolnej osoby wiązać ze sobą na siłę. Tu nie chodzi nawet o to, co możesz jej zaoferować, a co może zaoferować ten inny chłopak, ale o to, z kim ona chce być...

2. Wydaje mi się, iż błędem jest takie zmienianie się, żeby się komuś przypodobać. Bo to jest udawanie. Sens mają tylko takie zmiany w sposobie bycia, których ja sam chcę, które dla mnie samego są ważne. Wtedy jest szansa, że ktoś pokocha mnie takiego jakim jestem, a nie aktora, który dobrze odegrał swoją rolę. Obawiam się zresztą, że takie aktorstwo łatwo wyczuć. Nikt nie potrafi się na okrągło kontrolować, by przy dłużej znajomości choć na chwilę nie pokazać, jakim jest naprawdę...

Na miłość się nie zapracowuje. W zdecydowanej większości wypadków to dar tej osoby, która kocha. Kocha się raczej nie za coś, zwłaszcza za coś konkretnego, ale mimo wszystko...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg