Malena 19.01.2009 02:14

Szczęść Boże!
Bardzo potrzebuje rady. Za kilka miesięcy biorę ślub, i właśnie teraz zaczynają mnie nachodzić wątpliwości co do słuszności tej decyzji. Zdałam sobie sprawę, że to co czuje do narzeczonego może nie być miłością. Jestem do niego przywiązana, lubię z nim spędzać czas, bardzo dobrze się dogadujemy, szybko godzimy. Jest moim przyjacielem. Ale z drugiej strony potrafiłabym się (jakkolwiek samolubnie to zabrzmi) bez niego obejść, czuje, że nie potrzebuję go koniecznie do życia, rozstanie przeżyłabym bez większego żalu. On znowu jest mi całkowicie oddany i nie wyobraża sobie przyszłości beze mnie. Wiem, że nie mogę się tym sugerować, ale to jego pragnienie bycia ze mną też w pewnym sensie każe mi z nim być, bo gwarantuje mi komfort u jego boku, a jednocześnie sprawia, że obawiam się jego reakcji gdybym ewentualnie zakończyła ten związek (on często powtarza, że chce się ze mną zestarzeć, mieć dzieci, że mnie kocha - wygląda na to, że jest szczery). Sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, ponieważ jesteśmy już po sporych przygotowaniach do ślubu i wspólnego życia (mieszkanie), których "odkręcanie" byłoby kłopotliwe. Zdaję sobie sprawę, że to ryzyko, ale boję się też, że jeżeli teraz zrezygnuję, to czy spotkam w przyszłości kogoś kogo prawdziwie pokocham. Albo co jeśli wyjdę za mąż teraz, i wtedy spotkam swoją miłość (o ile to nie ta obecna). Mam w głowie mętlik. (Dodam jeszcze, że on popiera npr, choć nie zgadza się co do wszystkich dogmatów kościoła).
Proszę o jakieś wskazówki i modlitwę!

Odpowiedź:

Jako ktoś żonaty od ponad piętnastu lat powiem tak: to dobrze, że możesz sobie wyobrazić życie bez Twojego narzeczonego. Bo wtedy Twoja decyzja o byciu z nim może być w pełni świadoma i dobrowolna. Gorzej, kiedy ktoś sobie tego przed ślubem nie wyobraża, a odkrywa to dopiero po zawarciu małżeństwa. Wtedy, jeśli nie podchodzi do swoich zobowiązań dojrzale, zaczyna się dramat.

Więc... Decyzja należy do Ciebie. Tylko pamiętaj, że takie zakochanie, które każe unosić się parę centymetrów nad ziemią i trwa przez całe małżeństwo jest tylko w bajkach. Życie jest inne. Po okresie fascynacji przychodzi czas trzeźwego osądu partnera. A potem, z biegiem lat, jeśli małżonkowie nie psują tego zrozpaczeni że zakochanie już im przeszło, wykształca się inny rodzaj więzi. Brzydko się czasem o tym mówi jako o przyzwyczajeniu, ale to coś znacznie więcej...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg