anna
04.01.2009 00:01
W ostatnim sporo miejsca w mediach poświęcano problemowi in-vitro, stosunkowi KK, w zw. z planowanymi regulacjami prawnymi. W Gościu niedzielnym i w innych publikacjach katolickich spotkałam się wielokrotnie z stwierdzeniem, że politycy, którzy deklarują swój katolicyzm, a jednocześnie popierają ustawę dopuszczającą in-vitro to wręcz schizofrenicy
No ale czy będąc w KK automatycznie mamy rezygnować z rozstrzygnięć własnego sumienia? Po co w takim razie je mamy?
A poza tym przecież Kościół popełniał w przeszłości błędy, zmieniał stanowisko co do wielu kwestii. Skąd pewność, że tym razem ma rację? Bo to nie są kwestie oczywiste, wynikające bezpośrednio z Ewangelii
Ja naprawdę nie mogę w takiej sytuacji dostrzec jakiegoś moralnego zła- nie niszczymy istot ludzkich, za to dajemy ludziom radość rodzicielstwa, a dzieciom szanse na życie.
Czy bycie katolikiem ma się koniecznie wiązać z rezygnacją z własnych przemyśleń, rozstrzygnięć własnego sumienia czy rozumu?
Odpowiedź:
Ktoś kiedyś napisał, że sumienie jest jest przewodnikiem, ale może być przewodnikiem ślepym; drogowskazem, ale może być przekręcone; sędzią, ale może być przekupne i niesprawiedliwe. Sumienia, owszem, trzeba słuchać, ale trzeba pilnować, by było właściwie ukształtowane. Wpływa na nie ma rozum, otoczenie, a także dotychczasowe wybory. Przede wszystkim jednak powinno je kształtować nauczanie Boga. Więc także Kościoła...
Być może te słowa wywołały w Pani irytację, ale proszę zwrócić uwagę, że in vitro to śmierć iluś tam poczętych, a nie narodzonych dzieci. In vitro to możliwość manipulowania kodem genetycznym, możliwość wyboru tylko tych najlepszych, czyli - ogólnie rzecz biorąc odczłowieczenie procesu prokreacji. In vitro to w końcu łatwa możliwość komplikacji w stylu późniejszych ślubów miedzy rodzeństwem. No i przede wszystkim to hołdowanie tendencji, że dziecko jest prawem rodziców, a nie darem Boga... Czy Pani zdaniem zgoda na tego typu sprawy jest moralnie dopuszczalna?
Co do zmiany poglądów przez Kościół... Odpowiadający nie jest historykiem teologii, ale wydaje mu się, że w sprawach istotnych Kościół zachowuje pewną ciągłość. Prokreacja to nie kwestia popierania takiego czy innego systemu politycznego czy rozwiązań gospodarczych... Zresztą bardzo trudno rozmawiać na zasadzie "Kościół wiele razy" to czy tamto. Gdy przychodzi do podawania konkretnych przykładów okazuje się, że to wcale nie tak. Jak choćby w głośnej ostatnio sprawy zgody Kościoła na sekcję zwłok...
Czy musi Pani zrezygnować z własnych poglądów... Powiedzmy tak: teologom wyzwolenia wydawało się, że wolno wierzącym w Chrystusa z karabinem w ręku walczyć o wyzwolenie uciśnionych. Czy to rzeczywiście metoda na sprawiedliwość? A może nakręcanie spirali nienawiści?
J.