martha 18.06.2008 16:31

witam!
Już tu raz pisałam. Jestem mężatką od 5 lat mężczyzną, z którym jestem od lat ok 9. Jakiś czas temu okazało się,że mój mąż spotyka się z inną kobietą. To podobno zostało zakończone, ale mój mąż wciąż mówi o rozstaniu, twierdzi, że nie żałuje tego co zrobił. Że jeśli my się nie dogadujemy to powinniśmy się rozstać. Mamy 4 letnią córeczkę, mąż twierdzi , że lepiej będzie dla niej jak my się rozstaniemy. Nasze problemy małżeńskie wzięły początek od czasu gdy przeszłam na urlop wychowawczy (o którym razem zdecydowaliśmy) , który trwał 3 lata, potem miałam problem ze znalezieniem pracy. Udało mi się w końcu coś znaleźć po 6 kolejnych miesiącach, nasze dziecko już wtedy prowadziłam do przedszkola. W ciągu przebywania w domu całe moje życie toczyło się tylko i wyłącznie wokół domu, męża i dziecka. Nie czułam potrzeby posiadania swoich tylko spraw, nie rozumiałam, że mąż chce gdzieś wyjść z kolegami albo sam. To było często powodem naszych kłótni. Teraz już pracuję, zrozumiałam swoje błędy, tel że mąż twierdzi że ja już się nie zmienię (bardzo się staram nie popełniać błędów z tamtego okresu), że mnie nie kocha, że się dusi w tym związku. On ma 33 lata ja 32, bardzo ważne są dla mnie słowa przysięgi małżeńskiej, i wierzę że zawsze są dobre i złe dni, my właśnie takie przechodzimy i jeśli będziemy się starali wytrwać, to nam się uda, mamy przecież dla kogo się starać. Bardzo się o to modlę, ale czasem nachodzą mnie wątpliwości czy to nie jest czasem tak, że na siłę go zatrzymuję, czy powinnam dać mu wolną rękę by odszedł? Czy mój honor tu w ogóle ma znaczenie? Bardzo kocham męża i to co razem osiągnęliśmy (a osiągnęliśmy wiele - mamy dom, samochód, Bóg dał nam zdrowe i mądre dziecko). Czy mogę traktować to co nas teraz dotyka jako próbę sił ile jestem w stanie znieść? Jeśli tak to kto to robi, czy mój mąż, czy Bóg? Proszę o wsparcie.

Odpowiedź:

Małżonkowie powinni być ze sobą na dobre i na złe. Także wtedy, jeśli ktoś czegoś nie rozumiał i w czymś drugiego ograniczał. I niezależnie tego, czy ktoś się w małżeństwie dusi czy mnie. Całą sztuka wspólnego życia polega na umiejętności dogadania się, szukania kompromisu tam, gdzie trudno o uzgodnienie wspólnego widzenia spraw...

To, że chce Pani uratować wasze małżeństwo na pewno jest dobrym podejściem do sprawy. Na ile Pani postępowanie w tym względzie jest roztropne trudno powiedzieć. Mąż może czuć się przytłoczony Pani natarczywością, ale to nie powód, żeby rezygnować. Jemu też powinno zależeć. A stawianie warunków w stylu, ze partner ma sie zmienić, poza sytuacjami skrajnymi (alkoholizm, narkomania) jest... Skoda słów...

Czy to próba sił? Trudno powiedzieć. Każde życie jest większą czy mniejsza próbą sił. Niech Pani próbuje żyć dobrze, mądrze, uczciwie. Reszte chyba trzeba zostawić Bogu...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg