Goś 01.06.2008 00:50
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Chciałabym się zapytać, gdzie jest granica w spożywaniu alkoholu. Wiem, że takie pytanie już tu padło, ale chciałabym przyjrzeć się temu zagadnieniu od nieco innej strony. Jestem młodą, pełnoletnią osobą, która lubi czasami napić się wina, czy piwa i nie zamierza podejmować abstynenckiej krucjaty, przynajmniej na razie.
Zauważyłam, że moje ciało zdecydowanie szybciej reaguje na alkohol, niż psychika. W ogóle mam dość "mocną głowę". Kiedy piję alkohol, najpierw jestem wesoła, nieco później kręci mi się w głowie. Moje ciało jest 'słabsze', jednak wciąż mam świadomość, że to Jezus jest moim Panem, wciąż odróżniam dobro od zła, cały czas jestem gotowa wyrzec się wszystkiego, co mnie od Pana może oddalać. Czasem po alkoholu mam wręcz ochotę się modlić i śpiewać na cześć Pana, chwalić Pana śpiewem, tańcem, zabawą...
Sumienie mi podpowiada, że w takim wypadku nie jest grzechem picie alkoholu, skoro nie doprowadza ono do stanu upicia i utraty przytomności, bądź kontroli nad swoim zachowaniem. Jednocześnie pewnym zadziwieniem dla mnie jest fakt, że nie mam wyraźnej granicy pt.: "trzeźwa/pijana". Może myślę w sposób naiwny, ale nie potrafię określić, czy kiedykolwiek jestem pijana.
Jest do dla mnie pytanie o tyle ważne, że nie wiem, czy mam się spowiadać z faktu, że przykładowo na kulturalnym spotkaniu towarzyskim z koleżanką wypiłam tyle, że zebrałaby się butelka wina, albo i ponad butelkę, skoro nadal wiem, Kto jest moim Panem. Sumienie mi podpowiada, że nie popełniam w takiej sytuacji grzechu, ale jednocześnie wielu moich znajomych straciłoby kontrolę już w połowie tej ilości alkoholu.
Jak to jest? :) Proszę o jasną odpowiedź :) I z góry dziękuję.