soleil 17.05.2008 15:00
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Mam nastepujący problem i błagam o pomoc. Otóż przez kilkanaście lat uczyłam religii, urodziło się nam jednak dziecko i uczestniczenie w nabożeństwach, rekolekcjach, mszach św. w parafii w której uczę, obowiązkowych dniach skupienia dla katechetów łaczy się dla mnie z koniecznością znalezienia opieki dla małej (nie mam tu gdzie mieszkam rodziny). Na mysl o podsyłaniu sąsiadom robi mi się źle, zresztą muszę za to zapłacić. Praca katechetki, którą całym sercem kochałam przez tamte lata( m0że też trochę dlatego, że była rekompensata za to iż nie zostałam urszulanką), teraz kojarzy mi się z zabieganiem, kombinowaniem co zrobic tym razem z dzieckiem, z czego zapłacić opiekunce żeby jednak iść (a może nie iść?), bo mąż długo jest w pracy. Do tego rady pedagogiczne, zebrania z rodzicami, na których trzeba być...czasem brałam malucha z sobą (1rok i 10 mies), ale nie zabiorę w deszcz ani mróz-od pks-u do kościoła 20 min, autobus nie jeździ co chwilę...np gdy różaniec jest o 4:30 ja wychodzę o 3:45 a powrotny o 6:40, z czego 40 minut czekam na przystanku.(w maju mogę poczekac ale jesienią czy po roratach trochę zimno i ciemno na spacery z maluchem. Moje pytanie: dlaczego tak fatalnie się czuję na myśl, żeby odpuscic sobie katechizowanie (uczę też angielskiego w szkole). A jeśli katechizowanie to moje powołanie, a ja właśnie z niego rezygnuję???!!!! Prosiłam Ks. proboszcza o pozwolenie na przerwę do czasu gdy mała skończy ze 3 latka, ale to niemożliwe bo ktoś inny chce moje godziny (zresztą tylko 2-4, bo reszta to angielski). Właśnie biję się z myślami co odpowiedzieć ks proboszczowi-odpuszczam czy wracam. To bedzie niestety odpowiedź ostateczna. Błagam o jakieś nakierowanie-cy przemawia przeze mnie lenistwo, czy to powołanie czy wyrzyty sumienia z powodu decyzji o noiepójścu do zakonu, a może to całkiem nie tak. Mam mętlik.
Będę wdzięczna za pomoc. Z Panem Bogiem