samotna
07.04.2008 19:51
pisałam do ojca pod koniec stycznia. z jednej strony - niedawno, z drugiej zaś - dużo czasu upłynęło od tego.
tak wiele znieniło się w moim życiu. wtedy wydawało mi się, że nic gorszego nie może mi się przydarzyć... och, jak bardzo się myliłam... kolejny cios życie zadało mi jakże niespodziewanie następnego dnia... tego dnia straciłam kogoś tak bardzo mi bliskiego... tego dnia mój Tata popełnił samobójstwo... najgorsze jest to, że w ostatnim czasie nasze relacje nie układały się najlepiej. boję się, że to po części moja wina... nie wybaczę sobie mojego zachowania do końca moich dni! byłam taka niemiła dla Niego! jak bardzo chciałabym Go przeprosić! ale jest już za późno... ja Mu nigdy nawet nie powiedziałam, że Go kocham... a kocham Go bardzo... chciałabym się w związku z tym zapytać, czy możliwe jest, by samobójca został zbawiony? codziennie modlę się w intencji Taty i mam nadzieję, że Pan Bóg mnie wysłucha.
zostałyśmy teraz z mamą same... tęsknię za Tatą... jednak najgorsze jest, że czasami mam takie chwile, że nachodzą mnie myśli, że mogłabym zrobić to, co On... te myśli pojawiają się same. ja się ich strasznie boję, bo mimo wszystko chcę żyć! czy jest na to jakaś rada? jakaś modlitwa, która mi pomoże?
jakby tego wszystkiego było mało, ja nadal nie mogę zapomnieć o tamtym chłopaku, którego ciągle tak bardzo kocham... spotkaliśmy się w Wielką Sobotę, jednak stało się tak, iż po tym spotkaniu On uznał, że to, co jest między nami na pewno nie ma już sensu i, że choć ma mnie głęboko w sercu, juz nie chce ze mną być...
juz sama nie wiem, co mam z tym wszystkim robić? nie wiem, czy będe w stanie kogoś jeszcze pokochać, komuś jeszcze raz zaufać... szczerze mówiąc, nie wierzę już w to... ale jak można żyć bez nadziei? jak mogę znaleźć na nowo sens życia? nie chcę już być opuszczona przez wszystkich, których tak bardzo kocham, bo to tak bardzo boli...
bardzo proszę o pomoc, o choćby małe wsparcie duchowe i modlitwę w intencji mojego Taty, mojej Mamy i mojej.
Odpowiedź:
Małe wyjaśnienie na początek: nie jestem ani księdzem ani zakonnikiem...
Czy samobójca może być zbawiony? Kościół uczy, że niemożliwe jest zbawienie kogoś, kto umiera w grzechu ciężkim i do ostatniej chwili tego nie żałuje. Nie rozstrzyga jednak jednoznacznie, że ktoś, kto popełnił samobójstwo nie może być zbawiony. Bo choć w pierwszej chwili wydaje się, że samobójca umiera w grzechu ciężkim, to jednak wcale nie musi tak być. Dlaczego?
Nie wiemy co się dzieje w sercu człowieka, który zdecydował sie na samobójstwo w ostatnich sekundach jego życia. Między 10. piętrem a chodnikiem jest czas na żal. Bo choć to chwila, może wystarczyć. Tym bardziej, że podobno w takich ekstremalnych sytuacjach czas płynie wolniej (odpowiadający dwa razy doświadczył sytuacji, która trwała mgnienie oka, a zdążył sporo w tym czasie porozmyślać).
Jest jednak coś ważniejszego. Otóż by popełnić grzech ciężki potrzebna jest nie tylko ciężka materia (czyli popełnienie poważnego zła) ale pełna świadomość i dobrowolność czynu. Dziś, gdy tak rozwinęła się psychologia, mamy prawo mieć nadzieję, że samobójca nie działa w pełni świadomie i dobrowolnie. W tym przede wszystkim upatrujemy szansy na zbawienie samobójcy.
Co robić? To co Pani robi. Modlić sie za ojca. O jego zbawienie, o jego życie wieczne. Dobrze by było zamówić za niego Mszę i ofiarować za niego jakiś odpust. Zwłaszcza ten, który można uzyskać w okolicy Wszystkich Świętych... (Nawiedzenie kościoła lub kaplicy we Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych - 2 listopada - i odmówienie tam Ojcze nasz i Wierzę - odpust zupełny).
Co do chłopaka... Doświadczenie uczy, że czekanie na powrót ukochanego jest najgorszym wyjściem. To tylko przedłuża czas zawieszenia, niepewności, złudnej nadziei. Trzeba sobie jasno powiedzieć: nic z tego nie będzie. I zacząć żyć bez niego. Wtedy i zakochać się w kimś innym łatwiej. Doskonale wiem, że to boli, ale bez jasnego postawienia sprawy trudno stanąć na nogi. Jeśli nie będziesz oczekiwała, że wróci, wtedy i łatwiej będzie Ci rozsądnie spojrzeć na niego, gdyby jednak jakimś cudem (nie licz na to) wrócić do Ciebie zechciał...
J.