ja 25.03.2008 23:23

nie wiem dlaczego to w ogole piszę, ale....w sumie nie mam nic do stracenia....więc kiedyś byłąm osobą wierzącą, często się modliłam, wiara byłą nieodłącznym elementem mojego życia...od kilku lat przeżywam totalny kryzys wiary po prostu czuję jakby ktoś pozbawił mnie łaski wiary...to poczucie pogłebiłą u mnie wizyta u księdza, który uważany jest za uzdrowiciel, ksiądz ten 'badając' mnie wyczuł, iż moja głowa jest pełna gniewu (czuję, że moja głowa jest ciężka od natłoku myśli), nie wiem dlaczego ale wizyta u tego księdza utwierdziłą mnie w przekonaniu, iż jestem nic nie wartym ścierwem, a w chwili obecnej Wiara Katolicka kojarzy mi się z zimnymi średniowiecznymi murami obojętnymi na mnie, jak na najgorszą grzesznicę, ksiądz ten kwestionował także istnienie takich chorób jak depresja, co tez wydaje mi się w pewien sposób straszne, nie chcę mieć świadomości, iż wszystko zależy ode mnie, od siły mojego ducha, tym bardziej, iż podejrzewam u siebie depresje iobawiam się, że to dziedziczna choroba w mopjej rodzinie...w chwili obecnej Wiara wyaje mi się okrutna, nie dlatego, że ja ją w pewien sposób odrzuciłąm, wydaję mi się, iz Ona mnie nie chce, jestem za grubym murem i to jest pewnie piekło (wydaje mi się, iżniebo i piekło to stany umysłu-nie ogień, smoła i białe obłoki) potrzebuję rozmowy z kimś mądrzejszym i pokorniejszym ode mnie

Odpowiedź:

Spróbujmy na sprawę spojrzeć racjonalnie....

Przede wszystkim zwróć uwagę, że nie ma sensu leczyć się u księdza. Od tego są lekarze, ewentualnie w pewnych wypadkach psychologowie. Jeśli podejrzewasz u siebie depresję, to do nich powinnaś się udać po pomoc...

Po drugie... Zapytaj samą siebie, co się zmieniło od czasu, gdy Twoja wiara - jak Ci się wydaje - kwitła. Dość często się zdarza, że człowiek ma kłopoty z wiarą, gdy uwikłał się w jakiś grzech. Czuje że nie jest to w porządku i zaczyna odbierać (odczuwać) to tak, że Pan Bóg się na niego gniewa i koniecznie chce go ukarać. To powoduje, że nie umie zbliżyć się do Boga, nie potrafi zawierzyć Jego miłosierdziu...

Jeśli rzeczywiście w Twoim życiu pojawił się jakiś poważny grzech, to wyjściem jest dobra spowiedź i podjęcie pracy nad sobą. Na pewno żaden grzech nie jest powodem, by uważać sie za ścierwo (lub jakoś podobnie). Zwłaszcza gdy jest to grzech wynikający bardziej ze słabości niż złej woli. Bóg widzi w nas woje dzieci. Nawet jeśli błądzimy. I na pewno nie obrzuca nas wyzwiskami .W takim razie i my sami też tak o sobie myśleć nie powinniśmy...

Powód jest inny niż grzech? Tak czy owak spróbuj wyjaśnić sobie samej, co się zmieniło i dlaczego teraz Bóg miałby Cię źle traktować. Staraj sie przy tym pamiętać, ze nasze odczucia nie są obiektywnym miernikiem prawdziwego stosunku Boga do nas. Jezus za nas poświęcił swoje życie. Pochylał się nad wszystkimi potrzebującymi i zagubionymi. Dlaczego wobec Ciebie miałby być inny? Być może tylko brakuje Ci tego, co nazywa sie czasem duchową pociechą (takie uczucia które sprawiają, że fajnie sie wierzy). Ale pamiętaj, nie tymi uczuciami mierzy się wielkość wiary człowieka. Matka Teresa z Kalkuty przez sporą część swojego życia, aż do śmierci, przeżywała taką noc. Mimo to wiernie trwała...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg