Ania 20.03.2008 21:45

Szczęść Boże!

Mam pewien dylemat. Chodziłam z chłopakiem, wyznaliśmy sobie miłość, jednak po pewnym czasie ja zaczęłam sie gubić w tym wszystkim, bo wszystko zaczęło przybierać szybkich obrotów. Czułam, że tak to nie może być. Nie mogłam sie w tym odnalezc. Doszło do tego ze nie wiedziałam czy to miłość czy nie. Byłam bardzo pogubiona, a chłopakowi przestałam nagle wierzyć w jego słowa. Zaczęłam sie męczyć i podczas kłótni zerwałam. Zerwałam będąc wciąż w nim zakochana.
Gdy zerwałam, mój chłopak po paru dniach zaczął mówić o samobójstwie, itp. Bałam sie tego wszystkiego, nie umiałam wrócić do niego i znowu z nim być i nie umiałam mu pomoc, bo on chciał bym była z nim ( tylko taka pomoc wchodziła w grę).
Byłam załamana, myślałam, ze zwariuje w tym wszystkim. Jednak dzięki Bogu udało mi sie to przetrwać. On sie nie zabił. Z czasem przepraszał za wszystko. Jednak miał zal do mnie, ze to ja sie tez przyczyniłam do jego zachowania i do tego ze tak robił. I ze tego nie rozumiem.
Wciąż chciał mieć kontakt ze mną, jednak ja nie miałam na to sił. Zamilkłam. Nie odpowiadałam na jego telefony, maile. Milczałam i milczę do dziś. Bo wiedziałam, ze wtedy tylko tak mogę postąpić by nie zniszczyć swojej psychiki.
Z czasem zrozumiałam wiele rzeczy, wiele spraw, poznałam przez to siebie, wybaczyłam byłemu chłopakowi w sercu.
No ale mam jakieś wyrzuty sumienia. Ze mogłam inaczej wtedy postąpić, ze mogłam być bardziej odpowiedzialna w tym związku i może nie doszłoby do tego, ze w jego myślach przychodziła chęć zabicia sie i żal do Boga.
Trudno mi dalej żyć z ta myślą co było kiedyś. Chciałabym z nim szczerze porozmawiać, przeprosić za to jaka byłam, jednak boje sie ze jak nawiąże z nim kontakt to on zacznie robić sobie nadzieje, bo wiem ze wciąż chce ze mną być.
Ale z drugiej strony nie umiem żyć szczęśliwie z tymi poczuciem, ze on ma jakiś zal do mnie i do tego ze go nie rozumiem.
Prosiłabym o jakaś wskazówkę. Modle sie do Boga i właśnie im bliżej Boga jestem, tym coraz trudniej mi żyć z ta uciążliwa dla mnie sytuacja z przeszłości.

Odpowiedź:

Odejście ukochanej czy ukochanego zawsze boli. Tego się nie da uniknąć. Dopóki jednak przed Bogiem nie ślubowaliście sobie, ze będziecie z sobą aż do końca życia, odejście jest możliwe. Więcej, każdy ma do tego prawo. Dlatego w w takich chodzeniu ze sobą, czy później w narzeczeństwie, zawsze powinno się to brać pod uwagę. Nie jest jakąś wielką krzywdą zostawienie ukochanego/ukochanej. Jak by ludzie nie mówili, naprawdę tak jest...

Chciał popełnić samobójstwo... Dosyć to oklepane. Spora część porzuconych o tym myśli. Z perspektywy mojego wieku strasznie to głupie. No ale cóż... Tyle ze to doskonale tłumaczy, dlaczego nie chcesz mieć z nim do czynienia. Bo tego rodzaju szantaż - jak mnie zostawisz popełnię samobójstwo - jest wyjątkowo ohydny. Wcale się nie dziwię, że nie chcesz podobnej sytuacji przezywać ewentualnie jeszcze raz...

Słowem: nie obwiniaj się. Choć to chłopaka bardzo zabolało, tak naprawdę nie masz o co...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg