mamuska 07.03.2008 19:20
Przeczytałam już wyjaśnienia na temat uzasadnionych powodów odmowy współżycia malżeńskiego, jednak nie ma wśród nich takiego, że po prostu stalo sie ono dla mnie nieprzyjemne. Problem 1) Mąż zaspokaja swoje potrzeby bez problemu, ja sie nie zdazam zalapac, niby jest mu przykro, ale nic nie robi w tej sprawie. Rozmawialam, wytlumaczylam, podsunelam ksiazke (chrzescijanska, a jakze) zreszta wiedza na temat "jak uszczesliwic kobiete" jest latwo dostepna. Poniewaz ten problem trwa i narasta od lat, zaczelam traktowac postepowanie meza jako jego swiadoma decyzje: to nie jest jego problem, tylko moj. Powiedzialam, ze dluzej tak nie chcę, bo w ten sposob seks nie łączy nas a dzieli a mnie upokarza. Mąż nie zmusza, zaczął zaspokajać się przez "przytulanie". Ja po czymś takim jestem wściekła, czuję się za przeproszeniem jak dziwka, on uważa to za dowód miłości (swojej do mnie).
Problem 2) Wprawdzie mój mąż nie pije, nie narkotyzuje się itp., ale na przykład nie myje i generalnie zaniedbuje higienę, najczęściej sypia w ubraniu na kanapie, po czym pewnego wieczoru zjawia się w sypialni oznajmiając że mnie kocha... Wiele razy wyjaśniałam, najpierw delikatnie a w końcu dosadnie, ze postać w jakiej widzę go na codzień budzi we mnie odrazę, która nie mija tylko dlatego że wreszcie się umyje. Niby błahy i śmieszny problem, ale jeśli trwa od lat...
Problem 3) Nie mamy wspólnych spraw, nie wyjeżdżamy, nie planujemy, mąż ma pracę (od 8 do 20), ja dom i dzieci. Staliśmy się sobie obcy. O wspólny czas we dwoje też prosiłam, ale... jakoś nie ma nigdy czasu. Jak mam spać z człowiekiem, który jest mi obcy?
Wszystkie te sprawy istniały wcześniej ale pogorszyły się w ciągu ostatnich lat. Intuicja podpowiada mi że powinniśmy jakoś cofnąć się do narzeczeństwa, odbudować najpierw przyjażń, wzajemną więź, wtedy może wróci intymność? Teraz jej nie ma, więc jak może być seks? No i teraz pytanie: Jak to wygląda z punktu widzenia nauki Kościoła? Ja nie chcę szantażować męża, że ma się stać tak jak ja chcę, bo jak nie to z seksu nici. Ale tez widzę w jego postępowaniu wybór dorosłego człowieka: nie będę się starał o to czy tamto, choć tego oczekujesz. Gdybyśmy się teraz poznali, nie podjęłabym współżycia z taką osobą - czy powinnam się czuć do tego zobowiązana skoro już jest moim mężem? Jeżeli mąż uporczywie lekceważy sprawy, które, jak dobrze wie, przeszkadzają w stworzeniu szczęśliwego związku, to może zależy mu tylko na seksualnym "wyżyciu się". Nie widzę w tym nic dobrego - nie zgadzam się. Czy wolno mi tak? Nie chcę ani współpracować w czymś niedobrym, ani też przeoczyć jakiegoś innego grzechu? Dziękuję, pozdrawiam.