problematyczny 06.03.2008 23:28
Czy jest na to jakaś rada. Mianowicie ciągle się martwię o swoje zbawienie. Że może jutro umrę i nie zdążę się wyspowiadać. Martwię się o innych, moich przyjaciół którzy nie zawsze są może idealni, tacy jak powinni być chrześcijanie (ja zresztą też nie jestem idealny), ale to dobrzy ludzie (tacy przeciętni). Martwię się o tych co odeszli, być może nie zdążyli się wyspowiadać. Ciągle się o coś boję, nie umiem się cieszyć jak dawniej. Jak coś robię to się zastanawiam czy nie popełniam grzechu i być może przez zostanę potępiony. To okropne, ciągle zadręczam się tego typu myślami. Ciągle się o kogoś boję i o siebie. Boję się o moich bliskich żeby się im nic nie stało. Spowiadam się zazwyczaj podczas rekolekcji, czyli 2 razy do roku. Wtedy są obcy księża i łatwiej mi pójść do spowiedzi. Kiedyś raz chciałem się wyspowiadać, pojechałem specjalnie w zwykły dzień, ale niestety księdza nie było. Staram się modlić codziennie, być w każdą niedziele i święto nakazane w kościele. Tylko wiadomo że mam problem ze spowiedzią, nie chodzę tak często jak to powinno być. Czy taki człowiek jak ja rzeczywiście powinien się bać potępienia? Odpowiadający w jakiś odpowiedziach napisał, że jak ktoś ma grzech ciężki i umrze to koniec, klapa idzie do piekła. Z drugiej też strony czytałem, że jednak każdy, nawet niewierzący i ten co ma grzech ciężki (śmiertelny), ma jednak szanse na zbawienie. Wiem że z Bożego miłosierdzia nie można się naigrywać. Czy takie życie jak moje może być naigrywaniem. Bo jednak chodzę do spowiedzi, ale 2 razy do roku. I ciągle mam przed oczami to że umrę mając grzech ciężki i zostanę potępiony. Każdego dnia mam stres i ciągle się o coś martwię, jak nie o siebie to o innych. Ciężko mi w tej chwili znaleźć stałego spowiednika i spowiadać się częściej, nie wiem, może powinienem się bardziej postarać. Nie chcę się spowiadać u księży których znam. Co odpowiadający o tym myśli, miałby odpowiadający dla mnie jakąś rade? Bo ja nie chcę tak żyć, chciałbym więcej się cieszyć i nie zastanawiać się na każdym kroku czy to co robię jest już grzechem ciężkim czy nie, bo w wielu przypadkach nie umiem tego określić. Po niektórych osobistych wydarzeniach, zrozumiałem jak życie jest kruche i jak w każdym wieku może nas spotkać śmierć. Przecież może się tak też zdarzyć że wyspowiadam się za 3 dni popełnię grzech ciężki i umrę. I wtedy zostanę potępiony?