ciekawy 05.03.2008 23:39

1. Jeśli małżeństwo (on i ona) nie chcą mieć dzieci. Czy mogą wziąć ślub? Czy taka sytuacja, że nie chcą mieć dzieci i by się w ogóle nie uprawiali seksu po ślubie, czy mogli by zawrzeć małżeństwo? I dlaczego (jeśli tak jest) jak się bierze ślub to trzeba mieć dzieci? Czy ktoś kto nie chce mieć dzieci może wziąć ślub, czy lepiej żeby został sam?

2. Dlaczego antykoncepcja i wytrysk poza pochwę w małżeństwie jest czymś złym? Chodzi mi o nie naturalną antykoncepcje.

3.Czemu np. jeśli jest małżeństwo i np. jedno z nich odchodzi i się rozwodzą, to ta druga osoba która nie była winna rozpadowi, nie może znaleźć sobie już partnera bo będzie grzeszyć? Przecież zdarza się tak że ludzie biorą ślub i po jakimś czasie okazuje się że pomylili się co do siebie. Kompletnie nie pasują. W nowych związku są szczęśliwi i np. z nowymi partnerami są już do śmierci. Czemu to ma być złe. Czemu mają być ze sobą chociaż w nowych związkach było by im lepiej i Ci ludzie z którymi by po rozwodzie ułożyli sobie życie powodowało by grzech. Wiele jest takich osób że się rozwodzą i w nowym związku są szczęśliwi.

Odpowiedź:

1. Celem małżeństwa jest nie tylko wspólnota życia, ale także pragnienie posiadania potomstwa. To konstytutywny dla małżeństwa element, bo taka jest jego natura. Zakładanie z góry, ze nie chce się mieć dzieci uniemożliwia jego ważne zawarcie.

2. Zobacz TUTAJ i TUTAJ

3. Rozwód szkodzi dzieciom i często samym współmałżonkom (zwłaszcza stronie, która rozwodu nie chciała) więc pośrednio także całemu społeczeństwu (skrzywdzone dzieci, poranieni dorośli). W dniu ślubu ludzie, którzy się już poznali, (okres narzeczeństwa) zakładają wspólnotę całego życia. Czasem rezygnują z dobrej pracy czy z kariery (przeprowadzają się do innego miasta, opiekują wspólnymi dziećmi). W takiej sytuacji zostawienie drugiego jest po prostu draństwem... Zgoda na rozwód, to zgoda na tymczasowość. A sensowne trwanie w małżeństwie domaga się poczucia stałości...

A szczęście... No tak.. Budowanie go na łzach dzieci i pierwszej żony czy męża to dość kiepski pomysł... Nawet jeśli oboje sie zgadzają i nie mają dzieci (teoretycznie nikt nie jest skrzywdzony) jest to już jakaś porażka, która musi odbić się na dalszym życiu. Bo czy nie jest klęska sytuacja, w której kogoś, kogo się kochało takl sie znienawidziło, ze trzeba odejść?

Dla chrześcijanina najważniejszy będzie jednak inny argument: Chrystus uczy, że małżeństwo ma być związkiem nierozerwalnym. Albo sie go słucha, i wtedy zasługuje sie na miano chrześcijanina, albo nie. Ale wtedy trudno mówić o sobie "jestem uczniem Chrystusa"

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg