Nikola
28.02.2008 20:28
Szczęść Boże...
Mam poważny problem duszy. Mam niecałe 30 lat i koszmarną moim zdaniem przeszłość. Od siedmiu lat jestem w związku małżeńskim, mam kochanego męża. Trzy lata temu przystąpiłam do spowiedzi generalnej po której czułam się wspaniale jak nowo narodzona. Od tamtej pory staram się żyć zgodnie z przykazaniami i w zgodzie z wolą Bożą. Życie w łasce uświęcającej jest dla mnie szczęśliwe jednakże nie umiem się uporać z grzechami przeszłości. Gdy byłam panną popełniłam wiele grzechów praktycznie popełniłam grzechy przeciwko wszystkim 10 przykazaniom (nie zabiłam ale stosowałam antykoncepcję) jednakże najbardziej grzeszyłam przeciwko przykazaniu "nie cudzołóż" - utrzymywałam kontakty z żonatymi mężczyznami i te grzechy bardzo mocna tkwią w mojej świadomości choć tak bardzo chciałabym się ich pozbyć. Brzydzę się tymi grzechami i zarazem brzydze się samą sobą że sie ich dopuściłam. Do tego stopnia, że proszę Boga o utratę pamięci - abym nie musiała tego pamiętać i być świadoma tego zła. Dziś mam całkiem inny światopogląd. Mój mąż zna całą moją przeszłość. Jesteśmy ze sobą szczerzy i o wszystkim sobie mówimy. Kiedyś przed ślubem wielokrotnie mojego obecnego męża okłamałam i byłam nieszczera. Dla niego trudne jest zaakceptować moją przeszłość. Myślę, że zawsze było trudne - jednak zanim wszystkiego się dowiedział już zdążył mnie pokochać i pomimo mojej przeszłości wziął mnie za żonę. Jestem bardzo zagubiona bo czasem jak to w życiu bywa wróci jakiś temat i jest wtedy między nami żle. Nigdy nie żałowałam, że wyszłam za niego za mąż ale czasem mam myśli, że skazałam go na życie z osoba o tak złej przeszłości. Mój mąz w przeszłości równiez popełnił grzechy cudzołóstwa ale jakoś te moje są bardziej napiętnowane w naszych rozmowach. Myślę, że mój mąż ma do mnie żal za to że mam taka przeszłość. Cała moja zła przeszłość zaprząta jego umysł i myślę, żo niegdy nie będzie mnie mógł pokochać całym sercem bo ta przeszłość w tym przeszkadza. Jest mi bardzo żle czuję sie nikim, czuję się "brudna" proszę o poradę jak wybrnąć z tej patowej sytuacji...?
Przepraszam, że się tak rozpisałam.
Z góry Bóg Zapłać za odpowiedź.
Odpowiedź:
Hmmm... Proszę wybaczyć, ale ilekroć ktoś nie tyle pyta, ale prosi o radę odpowiadającemu trudno zagwarantować, że to co napisze w czymkolwiek pomoże. Bo na takie sprawy chyba nie ma prostych lekarstw. Raz będzie tak, raz inaczej. Czasem lepiej poprosić o pomoc kogoś, kto sprawę lepiej zna...
Może zacznę od tego, że przypomnę takie powiedzenie: "widziały gały co brały". Mąż czy żona nie powinni robić współmałżonkowi wyrzutów z powodu grzechów młodości. To bez sensu. Jeśli znając sprawy zdecydowali się na ślub, to znaczy ze uznali, że nie ma problemu. Że chcą kochać mimo wszystko. Zaakceptowali jakoś tą złą przeszłość współmałżonka. Nie powinni do niej wracać.
Po drugie trzeba powiedzieć, że inne traktowanie tych samych grzechów u kobiet i u mężczyzn jest niesprawiedliwe. Prosty rachunek wskazuje, że musi być mniej więcej tyle samo mało cnotliwych panien, co mało cnotliwych kawalerów. Godząc się na takie czy inne rzeczy kawaler godzi sie na to, ze będzie mniej czystych kobiet. Wymaganie, by zona była czysta, gdy samemu się czystości innych nie szanowało, jest hipokryzją...
Dlaczego mąż ciągle myśli o Pani przeszłości? Tego nie wiem. Tak to podobno dość często bywa, że mężczyźni szukający przygód chcieliby cnotliwych żon i najgrzeczniejszych córek. W grę może wchodzić jakaś niepewność, lęk przed tym, ze nie sprawdza się w roli męża. Albo zarozumiałe przekonanie, ze należy mu się od życia wszystko co najlepsze (co nie znaczy oczywiście, ze nie jest Pani dobry człowiekiem): w młodości kochanki, teraz żona.
Co Pani ma z robić? Chyba niewiele sie da, bo przeszłości Pani nie zmieni. Nawet staranie się o to, by było między wami dobrze może być w takim wypadku potraktowane jako swoista próba wkupienia się w jego łaski. Ale na pewno może Pani robić jedno: zacząć szanować siebie. Mimo całej złej przeszłości.
Jak? Tą Pani przeszłość dawno Bóg okrył płaszczem swojego miłosierdzia. Przebaczył Pani. I już do starych spraw nie wraca. Pamięci Pani nie wymaże. Ale przeszłość się już nie liczy. ważne, jaka jest Pani dziś. Proszę nie dać się wepchnąć w poczucie winy za nieudane małżeństwo z powodu tego, co było. Liczy sie co jest. Tu i teraz. I tylko za to jakim się jest tu i teraz można sensownie brać odpowiedzialność...
J.