15.02.2008 16:31
Niedawno w rozmowie z siostrą, która chciała, aby mój mąż zawiózł jej na dworzec rowerem bagaż (nie mamy samochodu), bez zastanowienia "palnęłam", że jej mąż chociaż ma samochód, to nie odwozi mnie nim na dworzec tylko muszę korzystać z taksówek (nie było to powiedziane ze złością, raczej z wyrzutem). Siostra stwierdziła, że dzieje się tak, ponieważ nie ma go wtedy w domu. Na to ja odpowiedziałam, że nawet jak był w domu, to na dworzec jechałam taksówką (w tamtej chwili wydawało mi się, że tak było). Po niedługim czasie przeanalizowałam to co powiedziałam i doszłam do wniosku, że jednak rzeczywiście chyba szwagra nie było wówczas w domu, i chcąc nie chcąc oczerniłam go. Cała ta rozmowa była taka dość luźna i nie sądzę, aby siostra moimi słowami się przejęła, ale jednak moje skrupulatne sumienie wyrzuca mi ten grzech. Tym bardziej, że świadkiem tej rozmowy była nasza mama. Nie chciałam jednak nikogo świadomie oczernić, po prostu czasami coś wpierw się powie, a potem pomyśli. Zdaję sobie sprawę, że było to niewłaściwe. Wydaje mi się jednak, że można w tym wypadku mówić o grzechu lekkim i oczywiście na najbliższej spowiedzi się z niego wyspowiadam. Czy mam rację i czy muszę ten grzech naprawić. Nie ukrywam, że siostra byłaby chyba zdziwiona, gdybym do tej rozmowy wracała i ją prostowała. Szczęść Boże