może_nikt 29.11.2007 21:31
Zafascynowała mnie księga Hioba. Zdarza mi się dość często modlić się podobnie jak on, w pewnym sensie. Chodzi przede wszystkim o stwierdzenie, że jest zrozpaczony i bezsilny, którym próbuje usprawiedliwić i przeprosić za głupoty, które mówi. Nie chodzi o poczucie bycia sprawiedliwą, bo w naprawdę wielu dziedzinach zawalam na okrągło.
Osobiście zdarzało mi się mówić, że mam wszystkiego dość, że wolałabym umrzeć, że już nie chcę żyć według Jego planu, że Go nie widzę i nie doświadczam od jakiegoś czasu; pytać, dlaczego to wszystko musi się dziać w taki właśnie sposób, skoro Bóg mnie kocha itp. Te ciągi zażaleń przeplatam często prośbą, żeby Pan Bóg nie smucił się z ich powodu i nie traktował ich poważnie, bo ja po prostu już ze sobą nie wytrzymuję, bardzo tęsknię za bliskim kontaktem z kimś, kto mnie zrozumie i przytuli (chodzi o poczucie bezpieczeństwa, jedności, zrozumienia) i gadam od rzeczy... Czy taka modlitwa boli Pana Boga? Czy pozostając w ciszy, postępowałabym lepiej?