Vasisi 03.11.2007 03:22

Witam serdecznie!!
Z góry informuje, że moje pytanie może zabrzmieć dziwnie i może się wydawać, ze sama sobie zaprzeczam ale mam naprawdę ogromny problem.
Mam 24 lata, od zawsze uważałam się za osobę nie wierzącą, może poszukującą lecz kościół katolicki mi nie odpowiadał. Szukałam swojego miejsca u protestantów, prawosławnych i w różnych wspólnotach. Na początku zawsze byłam taką wspólnotą zachwycona, zdawało mi się, ze tu jest moje miejsce ale potem szybko stwierdzałam, że "coś" mi nie pasuje. Najczęściej była to mała różnica w wierze, w sposobie wyznawania itp. Niby rzecz mało istotna ale sprawiała, że nie mogłam całkowicie poświęcić się "sprawie".
W moim życiu od zawsze uczestniczyły ss. zakonne - najpierw siostra katechetka przygotowywującam nie do I komunii, potem inne nauczycielki, znajome. W chwili obecnej mam 5 wspaniałych przyjaciół i wszystko to są siostry. Często sama myśle, że dobrzebym się czuła w tekiej zakonnej wspólnocie lecz wiara mi przeszkadza. Najistotniejsza "rzeczy" życia zakonnego jest nie dla mnie...
Moje znajome siostry mówią, że "przyjdzie na mnie czas", że "jeszcze będe wspaniałym katolikiem" itp. a ja jestem już tym wszystkim niesamowicie zmęczona. Czasami wydaje mi się, że nie mam siły szukać, że już na zawsze będe żyła w takim zawieszeniu. Próbowałam znaleść odpowiedniego kandydata na męża, byłam kilka razy zakochana ale zawsze stwierdzałam, że to nie jest to czego szukam. Co ja mam robić????? Za rok kończe studia, powinnam już mieć plany na przyszłość a ja nic nie wiem. Nie potrafie przełamać się by pójść do spowiedzi, nie widzę sensu w przyjmowaniu komuni i nie wiem co robić....
Myślałam nad jakimś katolickim psychologiem, ale nie znam nikogo odpowiedniego. Moi przyjaciele wiedzą jaki mam problem ale w gronie znajomych uchodzę za kogoś wspaniałego, przykładnego i czasem nie mam odwagi przyznać się do moich problemów, do tego, że nie chodzę w niedziele do kościoła, że od kilku lat nie przyjmuje komunii.
Czy odpowiadający mógłby mi jakoś pomóc? I proszę nie pisać, że powinnam iść do spowiedzi albo porozmawiać z jakimć księdzem w konfesjonale bo tego nie potrafie zrobić...

Odpowiedź:

Dlaczego mam tak nie pisać? Nie zamierzałem, ale dlaczego nie? Czyżby naprawdę tu tkwił problem? W jakimś grzechu, o którym nie chcesz mówić, a który oddala Cię od Boga tak bardzo, że szukasz Go nawet w innych wyznaniach, ale i tak nie umiesz Go znaleźć? Kiedy przychodzi się do lekarza nie grymasi się na terapię. Ropiejący wrzód warto czasem przeciąć i wyczyścić, a nie leczyć coraz nowymi lekarstwami, które niewiele pomagają. A kiedy piszesz, ze nie możesz się przemóc do spowiedzi widać, że właśnie tu może tkwić istota problemu...

Co innego możesz zrobić? Chyba trzeba poważnie z Bogiem porozmawiać. O sobie, swoim życiu, swoich planach. Powiedz Mu kim dla Ciebie jest, powiedz Mu o swoim zagubieniu.... On pewnie znajdzie Ci lekarstwo...

J.

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg