Dafne 28.10.2007 21:54
Witam serdecznie i z góry dziękuję za czas poświęcony moi dylematom i rozterką.
Od prawie dwóch lat spotykam się z chłopakiem. Jest to dla nas obu pierwszy poważny związek (ja mam 26 lat, mój chłopak - On - jest ode mnie starszy o 4 lata). Sytuacja wydaje się być bardzo skomplikowana i postaram się ją nakreślić...
On jest buntownikiem, który stara się być sprawiedliwy... Oddalił się od Boga, nie uczestniczy w niedzielnej mszy, ponieważ uznaje że Kościół jest troszkę skostniały. Uważa, że Kościół ma dobre zasady, ale nie rozumie formy przekazu. Uważa, że Kościół powinien być atrakcyjniejszy dla młodego człowieka. On woli komuś pomóc, niż np. spędzić czas na niedzielnej mszy.
Próbowałam go przekonać i przez jakiś czas chodził ze mną do Kościoła, ale widziałam, że czasem wychodził jeszcze bardziej poirytowany hasłami typu "Pomódlmy się za Ojca Rydzyka", czy ludźmi który tylko w Kościele "udają" świętych.
Próbowałam mu tłumaczyć, że Kościół jest dla grzeszników, że człowiek jest słaby... Żeby patrzał na siebie, a nie innych. Czasem boję się, że uważa się, za kogoś lepszego.
Kiedy jeszcze modlił się codziennie teraz już nie.
W ciągu 1 roku stracił obojga rodziców, śmierć jego mamy była dla niego dużym ciosem. Sam znalazł ją martwą w domu, reanimował... Ból był/jest tym większy, że rozstał się z mamą w atmosferze kłótni. Jego mama była ciepłą, wrażliwą kobietą, ale miała problem z alkoholem...
Ojciec zmarł po części też z tego samego powodu (wątroba) zmarł 10 miesięcy później.
W chwili obecnej On ma wielki żal do Boga, dlaczego tak się stało. Dlaczego został sam. Żal też ma do mamy, często zadaje pytania: Dlaczego ona mi to zrobiła? Wiem jednak, że jest to metoda obrony przed jego wyrzutami sumienia, że rozstał się z nią w gniewie i sobie tego darować nie może.
Od Boga zaś domaga się szacunku i nie rozumie sensu śmierci (m.in. że bardzo młodzi ludzie umierają, mimo iż byli dobrzy itp.).
W związku z powyższym mam kilka pytań:
- Jak przekonać Go do Kościoła, do Boga? Jakich metod użyć?
- Czy jest sens "na siłę" ciągnąć go do Kościoła?
- A może zostawić go w spokoju? Poczekać, aż sam dojrzeje do tej myśli (ale obawiam się, że to nie nastąpi)?
Boję się, że w przyszłości może pojawić się problem, kiedy dziecko zapyta "Dlaczego Tatuś nie chodzi do Kościoła?". Dziecko może będzie chciało pójść "łatwiejszą" drogą typu zabawa itp. zamiast pójścia do Kościoła.
Kolejna sprawa...
Czystość przedmałżeńska. Nie udało nam się jej zachować. Kochamy się i nie do końca rozumiemy i nie traktujemy tego w kategorii grzechu. Oboje jesteśmy dorośli, jesteśmy dla siebie pierwsi i nie jest tak, że to jest dla nas najważniejsze i że nie potrafimy z tego zrezygnować. Tylko nie do końca rozumiemy dlaczego mamy z tego rezygnować. Czy coś nie tak jest z naszym sumieniem?
Ja się z tego spowiadam, On nie. Ale coraz częściej się zastanawiam dlaczego, przecież nic złego nie robię, nie krzywdzę drugiego człowieka.
Czy to faktycznie jest grzech?
Bardzo proszę o ustosunkowanie do moich dylematów, jeśli nie na forum portalu to przy pomocy e-maila.
Z góry dziękuję za pomoc.