jestem zła 06.10.2007 03:58
Mam narzeczonego, jesteśmy razem 3,5 roku a zaręczeni od pół roku. Oboje jesteśmy katolikami i chodzimy do Kościoła.
Mamy już ustaloną datę ślubu na 29.marca 2008, jednakże wyniknął pewien intymny i krępujący problem:( Nie możemy się porozumieć, co do metod zapobiegania ciąży. Mianowicie: ja chcę stosować NMPR oraz w niektóre dni prezerwatywę, a Narzeczony tylko NMPR.
(...)
Słyszałam, że KKK zabrania stosowania prezerwatyw. Moje pytanie brzmi:
Co jest złego w prezerwatywach??
Komu wyrządzam tym krzywdę??
Czy stosowanie prezerwatyw to w ogóle grzech??
Narzeczony powiedział, że mam wybrać albo „gumy” albo jego!!!:( A przecież mi nie chodzi o same „gumy”, tylko o to, że to ujmuje moją godność - taki kompromis, odbiera mi poczucie bezpieczeństwa i spełniania oraz powoduje głos wątpliwości czy ja się w ogóle dla niego liczę:(?? Czy nie obchodzi mnie to, co czuję!? Nie zgodzę się na taki warunek, ponieważ kompletnie nie pojmuję, że stosowanie od czasu do czasu prezerwatywy w małżeństwie grzech??? Nic w tym złego!! Czy Kościół na prawdę zabrania stosowania prezerwatyw, bo nie mogę tego pojąć! Uważam, ze nikt nie ma prawa narzucać mi swojego zdania, zwłaszcza w tak intymnej kwestii, ponieważ nikomu krzywdy nie robię! Proszę mi pomóc, bo nie mogę już z tym wytrzymać:( Płaczę od 3 dni, bo serce strasznie chce do Narzeczonego, a rozum mówi, że nie mogę przystać na jego bezsensowne warunki, bo to byłoby wbrew mnie i wcześniej czy poźniej wyniknęłby z tego poważne problemy i kłótnie w małżeństwie!
Czy mam prawo próbować go przekonać do swoich racji (nota bene on rozumie i zgadza się ze wszystkimi argumentami), sam za to mówi tylko o swoich potencjalnych wyrzutach sumienia (ale nie potrafi mi tego wyjaśnić) i czyn mój Narzeczony ma prawo stawiać mi takie ultimatum??? :(