Ewa 26.09.2007 13:32
Mam taki problem..jestem osobą wierzącą,ale moja wiara zaczęła tak naprawde dojrzewać od jakichś 2 lat. Teraz mam 19 lat.Był w moim zyciu w podstawówce okres że wagarowałam,tym samym zawiodłam zaufanioe rodziców i wydawałomi się to przysłowiowym "końcem świata", nawet próbowałam skończyć ze swoim życiem. Ale ani wagary ani to że chciałam zakończyć swoje życie nie były dla mnie grzechem albo wstydziłam się to wyznać , co też jest oczywiście grzechem, teraz to wiem, wcześniej nie wiedziałam (poprostu miałam zbyt małą świadomoć religijną) . I kiedy cała ta sytuacja wróciła do normy ja poprostu zapomniałam o tym co chciałam zrobić. Może to niewiarygodne, ale wyparłam to całkowicie ze swojej pamięci. Potem spowiadałam się wielokrotnie całkowicie nie pamiętając o tych grzechach,choć moje przystępowanie do sakramentu pokuty uznawałam czasem za bardzo dobre bo rodziła sie we mnie coraz wieksza świadomość grzechu i niczego starałam się nie ukrywać. Ale dopiero niedawno kiedy zaczęłam podsumowywać swoje życie tak od początku zdałam sobie sprawę z tego co chciałam zrobić i jak wielkim jest to grzechem. I teraz mam dylemat, czy kiedy szczerze wyznawałam że wiecej grzechów nie pamiętam to zostały mi one odpuszczone? No i kiedyś ktoś mi powiedział, że skoro nie miałam świadomości grzechu to grzechu nie było..Ale czy naprawde tak jest, że nawet jeśli nie mam świadomości grzechu w tak bardzo ciężkim grzechu to jego poprostu nie ma?