Madzia 28.08.2007 12:48
Szczesc Boze,
wiem ze tyle razy ten temat byl poruszany na tej stronie. Chodzi odnosnie relacji chlopak-dziewczyna. Chcialabym sie poradzic czy dobrze mysle...
Przeczytalam ze nie mozna czynic tego co powoduje podniecenie a jesli wywola to nie mozna tego zaakceptowac. To bardzo piekne, ale niestety nierealne. Bog nas tak stworzyl (chociaz mnie) ze niestety nawet najdrobniejszy pocalunek potrafi u mnie wywolac podniecenie. Wiec...zaczal sie moj koszmar. Zamiast radowac sie z bycia z kochana osoba ja non stop tylko myslalam czy aby cos nie wywoluje u mnie podniecenia i ciagle kombinowalam zeby tylko nie zgrzeszyc. To doprowadzilo do tego ze wlasnego chlopaka czasami traktowalam jak wroga, a milosc za cos okropnego :( Dopiero psycholog wytlumaczyl mi, ze Bog nas tak stworzyl, ze nie mozemy przeciez walczyc z biologia, a wlasna seksualnosc trzeba traktowac jak przyjaciela. Teraz staram to realizowac. Nie odsuwam sie od chlopaka jesli pojawia sie podniecenie. Bo przeciez to normalna reakcja organizmu. Po prostu to ignoruje i nie pozwalam, zeby to nade mna zapanowalo. W koncu czuje radosc z bycia z moim chlopakiem. Ciesze sie, ze moge odczuwac przyjemnosc z wyrazania sobie milosci. Fakt, mam jeszcze dylematy, czy aby na pewno tak mozna... Temu sie pytam, czy moje postepowanie jest wlasciwe??