Michał 26.08.2007 23:01
Witam. Czy jesli wwnętrznie (duchowo) nie potrafie potępić homoseksualistów za ich czyny i nie uwazam tego za zlo to popelniam grzech? Chcialbym aby byli szczesliwi i gdyby nie nauka kosciola nie mialbym nic przeciw zawieraniu przez nich związków. Wiele czytam na ten temat ale nauka kosciola na temat prawa naturalnego jakos do mnie nie przemawia. Nie potrafie mimo prob zmusic sie by widziec zlo w tym gdyz czuje ze jesli takie uczynki sa spelniane z miloscia to nie sa zle. Ostatnio przyjaciel stwierdzil ze myslac w ten sposob popelniam grzech przeciw duchowi świetemu
Czy to prawda? (zaznaczam ze nie jestem homoseksualistą)
Pytanie drugie o wiele dla mnie powazniejsze -moi rodzice są po rozwodzie juz wiele lat. Oboje maja rodziny i dzieci w nowych związkach w ktorych zyją zgodnie i dobrze wychowując dzieci. W zaden sposob nie jest juz mozliwe aby wrocili do siebie dlatego ze podjeli nowe zobowiazania i nie moga tak po prostu porzucic swoich rodzin. Dlaczego przez kosciol jest to uwazane za zlo? Jesli wnoszą wiele dobra w swe nowe rodziny i są oddanymi męzem i zoną to czy nie to powinno byc istotne? Czy nie jest tak ze "po owocach ich poznacie?" A owoce z tych związków są chyba dobre - czyz nie jst ważniejsze cieplo i milosc która mają teraz w nowych zwiażkach niz uporczywe trwanie w relacji w która weszli nie do końca swiadomi roznic ktore ich dzielą? Czy za bląd mlodosci trzeba placic cale zycie bedac w zwiazku z osobą ktorej nie kochamy? Dlaczego jest tak ze osoba ktora lekcwazy sobie wstrzemiezliwosc i "skacze z kwiatka na kwiatek" moze otrzymac rozgrzeszenie a moja mama czy ojciec nie mimo ze są wierni wspolmalzonkom?
Nurtuje mnie pytanie gdzie w tej sytuacji tkwi zlo jesli wszyscy są szczsliwi a dzieci rosną zdrowe i radosne?
Wiem tez ze np grekokatolicy akceptuja rozwody w pewnych okolicznosciach. Na jakiej podstawie skoro biblia jest przeciez ta sama?
Dziekuje i przepraszam za zbyt dlugie pytanie