mimi 11.06.2007 21:57
szukałam najpierw, czy pojawiały się zagadnienia odpowiadające mojemu pytaniu, ale jednak nic nie rozwiało moich wątpliwości... sprawa jest taka:
jestem z moją sympatią od siedmiu miesięcy. sama nie wiem, czym sobie zasłużyłam na takiego człowieka. mamy po dziewiętnaście lat, często rozmawiamy o naszym związku. On cały czas mnie zapewnia, że nie zrobi mi nigdy krzywdy. że ludzi, których się kocha się nie rani. i wierzę mu. oby dwoje bierzemy pod uwagę to, że za kilka lat możemy stworzyć rodzinę. nie potrafię opisać tego wszystkiego, jestem taka szczęśliwa. czasami, kiedy się całujemy, czuje "to" u siebie. "to" czyli pewnie rodzaj podniecenia. trwa to kilka chwil. i właśnie nie wiem co teraz. wiem, ze szukanie podniecenia, trwanie w nim jest grzechem. ale kiedy jestem z nim ciesze sie z tego, ze czuje cos takiego. ze czuje to przy nim, ze moze kiedys, za cztery, piec lat, gdy bedziemy na zawsze razem bede mogla obdarzyc Go "tym" w calosci. pozwalam na te chwile, na to "dziwne uczucie u dołu" przez kilka chwil, głosik w głowie mi mówi :wystarczy, juz spokoj. nie czuje wyrzutów sumienia. moze dlatego, ze nie wiem, czy nie robie czegos zlego? nie mam nieczystych mysli z Nim związanych. nie szukam ich. gdy czasem jakby atakuja, zaraz z nimi walczę. bo Go kocham.
proszę mi pomóc- czy ciężko grzeszę pozwalając na te cwile uniesienia?