07.05.2007 15:33
Mam wątpliwości dotyczące mojej ostatniej spowiedzi św. Przystąpiłam do niej z wewnętrznej potrzeby. Przygotowałam się do niej tak jak zawsze. Zrobiłam dokładny rachunek sumienia, przeprosiłam Pana Boga za wszystkie grzechy i uchybienia. I kiedy już w konfesjonale zaczęłam wymieniać grzechy to wymieniałam je tak jakoś nonszalancko, obojętnie. Taka przynajmniej myśl przyszła mi do głowy. Nie wiem czy było to spowodowane faktem, że spowiadałam się u znanego spowiednika, który dobrze rozumie moje problemy (chodzi o skrupulatne sumienie). Nie było za mną innych penitentów i nie było może takiego stresu, który często mi w spowiedzi towarzyszy. A może to skrupuły, z którymi od lat się borykam. Wszystkie grzechy wymieniłam i to bardzo szczegółowo i nie tyle niepokoi mnie treść spowiedzi co jej forma. Napomknęłam zresztą księdzu, że taka myśl się pojawiła. Czuję jednak niepokój, czy mogę uznać tę spowiedź za ważną. Z drugiej jednak strony nie bardzo wiem jak taką sytuację naprawić, ,bo przecież przystąpiłam do spowiedzi z dobrymi intencjami, grzechy wyznałam, pragnęłam pojednać się z Bogiem. Czy ten "luz" rzeczywiście może uczynić spowiedź nieważną? Nie chciałabym jej powtarzać, nie zawsze mam właściwą okazję a i pewnie nie każdy ksiądz by zrozumiał moje problemy. Czy mogę potraktować całą tę sytuację jako nauczkę na przyszłość i nie wracać już do niej, tylko cieszyć się Bożym miłosierdziem, nawet jeśli rzeczywiście ewidentnie zawiniłam i nie przeżyłam spowiedzi tak jak powinnam?