Justyna Sz. 23.04.2007 15:34

Przygotowuję się do spowiedzi, chciałabym, aby była to spowiedź generalna, kończę właśnie szkołę średnią i chciałabym podsumować ten etap swojego życia, zamknąć za sobą swoją złą przeszłość. Próbowałam taką spowiedź odbyć miesiąc temu podczas pielgrzymki maturzystów do Częstochowy, ale niestety, chyba znów mi się nie udało. Starałam się szczerze, jak najlepiej wyznać wszystkie swoje grzechy, nawet te najbardziej wstydliwe, ale byłam tak roztrzęsiona i zdenerwowana, że nie mogłam zebrać myśli. Spowiednik był chyba zniecierpliwiony tym moim długim spowiadaniem się i roztrzęsieniem (nie mam oczywiście pretensji, rozumiem, że mogło to być irytujące, ale pomimo szczerych chęci nie mogłam powstrzymać zdenerwowania i łez), powiedział, że jestem chora i powinnam się leczyć, bo to skrupuły. Miałam wrażenie, jakby chciał się mnie jak najszybciej z tego konfesjonału pozbyć. Większość moich przewinień wyleciała mi z głowy, na końcu zapomniałam nawet, jak powinnam zakończyć spowiedź, powiedziałam tylko, że żałuję za wszystkie swoje grzechy, za te które pamiętam, i za te, których nie pamiętam, ale dalej nic (zresztą, ksiądz już zaczynał udzielać mi rozgrzeszenia). Po tej spowiedzi na krótki czas odzyskałam spokój serca, tak się cieszyłam, że Bóg mi wybaczył... Ale trzy tygodnie po tej spowiedzi nagle obudziłam się ze świadomością, że chyba przy jednym grzechu chciałam się za bardzi usprawiedliwić, że nie powiedziałam wszystkiego tak, jak powinnam, że może chciałam coś "przekręcić". W czasie tej spowiedzi nie myślałam w ten sposób, właściwie byłam wtedy tak zdenerwowana, że nie jestem w stanie stwierdzić, co wtedy powiedziałam, a czego nie. W trakcie wyznania pominęłam sprawę, która wydała mi się błahostką, a teraz myślę, że może jednak powinnam ją wyznać, że to pewnie było zatajenie. Nie wspomnę już o tym, że zapomniałam o mnóstwie swoich grzechów, no i przypomniało mi się mnóstwo spraw z przeszłości, które dopiero teraz postrzegam w kategorii grzechu... Nie wiem już, co mam robić, jak postąpić...

A najgorsze wątpliwości i lęk budzi we mnie kwestia czystości przedmałżeńskiej, konkretnie pocałunku. Przeszukałam bardzo dokładnie wyszukiwarkę pytań na Opoce, zapytania w serwisie Wiara i wydawało mi się, że udało mi się uporządkować nieco tę kwestię. W czasie tamtej spowiedzi miałam jednak wątpliwości i zapytałam spowiednika, czy delikatny i czuły pocałunek pary jest grzechem (bo z tego, że grzeszne są pocałunki namiętne i podniecające zdawałam obie sprawę, niestety, również na przykładzie własnych doświadczeń...). Ksiądz wzbudził we mnie nowe rozterki, bo powiedział, że wprawdzie grzechem ciężkim nie jest, ale zaczął się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem nie jest lekkim. Wydaje mi się, że uargumentował to tym, że prowadzi "wiadomo do czego" jak sam określił. To znów zburzyło mój spokój ducha, bo przecież każdy grzech jest wykroczeniem przeciwko Bogu, a przywiązanie do grzechu lekkiego wyklucza np. otrzymanie odpustu zupełnego. Teraz, ilekroć spotyka się z moim chłopakiem, przeżywam wielki stres, unikam bliskości, na krótki pocałunek zgadzam się z bólem serca i z wielkimi wyrzutami sumienia. Potem potrafię przez dwa tygodnie analizować każde dotknięcie, przytulenie i pocałunek, zastanawiając się, czy to przypadkiem nie jest grzech. Nie wiem, czy po tym, jak czule pocałuję chłopaka, powinnam przystępować do Komunii, parę razy pomimo tych wątpliwości przystąpiłam... Teraz, przygotowując się do następnej spowiedzi, nie wiem, czy powinnam o to pytać spowiednika, tzn. o to, czy całowanie się jest grzechem. Boję się, że patrząc na moje grzechy sprzed pół roku, z którymi zerwałam (związane m.in. ze zbyt namiętnymi pocałunkami), stwierdzi, że tak, to grzech i że nie wolno się całować. A przecież skoro nie potrafię sobie wyobrazić chodzenia z chłopakiem czy narzeczeństwa (poważnie myślimy o wspólnej przyszłości) bez okazywania czułości i miłości przez choćby krótki czuły pocałunek (ale nie taki, jak się całuje brata czy tatę), to znaczy, że nie chcę się poprawić, czyli nie mogę otrzymać rozgrzeszenia i przystępować do Komunii... :( Nie wiem już, jak powinnam postąpić, do kogo się zwrócić z tym problemem, więc zwracam się do Odpowiadającego z prośbą o radę. Proszę choćby o krótką odpowiedź, o jakąś wskazówkę. Dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość. Pozdrawiam.

Odpowiedź:

Chciałaś się wyspowiadać szczerze i powiedzieć wszystko. Jeśli coś pominęłaś, to w przekonaniu, że naprawdę jest błahostką, w sytuacji dużego zdenerwowania i zniecierpliwienia spowiednika. Dla ważności spowiedzi istotna jest Twoja intencja ich dobrego wyznania i żal za grzechy. Nie dokładne i szczegółowe wyznanie wszystkiego.

Bóg to nie buchalter, który skreśla każdy grzech w zależności od dokładności jego wyznania. Bóg jest Miłością. Gdyby do Ciebie przyszło Twoje dziecko, tak zdenerwowane, jak Ty byłaś, i szczerze chciałoby Cię przeprosić, domagałabyś się od niego dokładności w powiedzeniu, co zrobiło?

Bóg kocha nas dużo bardziej, niż my jesteśmy w stanie. Jeśli Ty byś tak nie potraktowała własnego dziecka, tym bardziej On, który jest Miłością.

Wydaje się, że tamten spowiednik miał rację, masz skrupulatne sumienie. W takiej sytuacji nie należy podejmować spowiedzi generalnej. Poszukaj sobie stałego spowiednika i posłuchaj jego rad, nawet jeśli będzie Ci się to wydawało trudne. I nie zamartwiaj sie sprawą tego pocałunku i Twoich relacji z chłopakiem. Jeśli Twoje i jego intencje są czyste, jeśli potraficie postawić tamę pragnieniom większego zbliżenia, nie popełniacie grzechu. Odrobina czułości w relacjach narzeczeńskich jest potrzebna...

JK. J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg