12.04.2007 21:27
Ciągle w życiu błądzę. Nie mówię nawet o grzechach. Po prostu co jakiś czas stwierdzam, że źle idę. Że się nie rozwijam duchowo - że się w ogóle nie rozwijam. Że nie żyję pełnym życiem. Że moje życie duchowe utkwiło gdzieś w jakiejś ślepej uliczce. Np. łapię się na tym, że zamiast żyć wiarą, tylko czytam o wierze. Albo ląduje na rekolekcjach zupełnie nie dla mnie. Staram się podejmować wybory aby rozwijać się, a mam wrażenie, że się cofam.
I tu moje pytanie. Chrześcijaństwo to wiara w Boga który przenika życie, jest blisko, prowadzi do pełni życia. A ja czuję się zupełnym przeciwieństwem tego - błądzę, ciągle źle wybieram, cofam się, odsuwam coraz bardziej od życia i ludzi.
Gdzie tkwi mój błąd?
Albo chociaż: na czym polega Boże kierowanie życiem, skoro ciągle błądzę?
Odpowiedź:
W życiu nie chodzi o to, by zawsze wybierać dobrze. Żaden człowiek nie jest nieomylny i każdy błądzi. Może po prostu trzeba się przestać tym zamartwiać?
Człowiek rozwija się w każdej chwili życia. Każde doświadczenie, każde spotkanie z drugim człowiekiem go zmienia. Nie zawsze to dostrzegamy od razu, często to są zdarzenia, które jak krople drążą skałę.
Czujesz się przeciwieństwem życia wiarą... Święta Teresa mówiła o sobie: nic plus grzech. Ale to też są jej słowa: Chciałabym znaleźć windę, by unieść się do Jezusa. Windą, która ma mnie unieść do nieba, są Twoje ramiona, Jezu.
Zaufaj Bogu. To On będzie działał.
Staraj się wybierać jak najlepiej. Ale nie martw się za bardzo, jeśli popełnisz błąd. Każdy błąd to cenne doświadczenie - krok w kierunku rozwoju. Tylko nie uciekaj od życia i ludzi - to nigdy i nikomu nie robi dobrze. Nie jest dobrze, by człowiek był sam...
JK