aga 21.02.2007 13:02

1. Jak wierzący Chrześcijanin ma uniknąć ,,wywyższania się” związanego z religią? Przecież jeśli się w coś mocno wierzy to mimo wszystko patrzy się z góry na inne religie I wyznania I doszukuje się w nich niezgodności, bo w ten sposób nabiera się przekonania o prawdziwości swojej religii. Przyznam, że to jedna z tych rzeczy, której zazdroszczę ateistom, oni przynajmniej traktują wszystkie wyznania na równi, jako ludzi w ,,coś tam wierzących”.

2. I jeszcze inna sytuacja. Przeczytałam gdzieś, że katolik zamiast zastanawiać się czy można być szczęśliwym w niebie wiedząc, że w piekle są potępione dusze, może nawet naszych bliskich, powinien robić wszystko żeby ludzie wokół nas dostali się do nieba. Wydaje się to całkiem sensowne, ale... jak właściwie mamy to czynić? Przecież wokół żyje tylu ludzi, którzy popełniają grzechy ciężkie, żyją w niesakramentalnych związkach itp. Przecież nie sposób ich wszystkich upominać I mówić im jak mają postępować. Wszyscy zawsze powtarzają aby robić to na co nas stać, ale najgorsze jest to, że zawsze ma się wrażenie, że można było zrobić więcej, komuś pomóc itp. Nie mówiąc już o tym kiedy nasz udział ma dotyczyć czegoś tak ważnego jak zbawienie innych. Można nawet zacząć obarczać się winą, że przez nasze zaniedbanie ktoś trafił do piekła. Albo zupełnie się załamać kiedy chcieliśmy dobrze a coś wywołało odwrotny skutek I zamiast się poprawić ktoś zaczął czynić jeszcze gorzej, nierzadko nam na złość. Przecież tak żyć się nie da. Prędzej nam samym grozi załamanie albo obsesja naprawiania innym życia. Można oczywiście modlić się o zbawienie dla wszystkich ludzi, ale przecież najważniejsze są czyny. Można też dawać przykład z własnego życia, ale to też niewiele da, tym bardziej kiedy ludzie widzą w nas dewotów. Co więc mamy robić aby pomóc innym I nie zadręczać się??

Odpowiedź:

1. Ateiści też mogą się wywyższać. Patrząc na wszelkie religie z pobłażliwą wyższością. W sumie każde zajęcie jakiegokolwiek stanowiska, może być odbierane jako wywyższanie się. Nie rób z tego problemu. Przekonanie, że ma się w jakiejś sprawie rację niekoniecznie jest pychą. Jest nią, gdy prowadzi do poniżania innych. Albo do niesłuchania tego, co mają do powiedzenia...

2. Odpowiadający zgadza się z opinią, która gdzieś wyczytałaś: powinniśmy robić wszystko, by inni zostali zbawieni. Proponuje jednak, by na to zadanie patrzyć jako na wyzwanie, nie na obowiązek, któremu nie sposób podołać. Bo w ewangelizacyjnym czy katechetycznym zapale trzeba gorliwości, a nie lęku, że sie zrobiło za mało. Pan Jezus nie nawrócił wszystkich, nie z każdym rozmawiał, ba, wielu chorych nie uzdrowił. Bo nie da się, gdy jest się człowiekiem, zrobić wszystkiego. Trzeba robić na tyle, na ile pozwalają nam roztropnie miarkowane siły. Może warto tylko pamiętać o jednym: by o zbawienie innych sie modlić. Na to wszyscy mają i siły i zdolności...

J.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg